ZNAMY SIĘ TYLKO Z WIDZENIA?
Ona spotyka jego. I zaczyna się gra. Flirt, który staje się być może grą na serio. Ale może ta rozgrywka trwa od dawna, a ta para zna się od wielu lat? Niewykluczone nawet, że są małżeństwem, które usiłuje w niekonwencjonalny sposób odbudować swój związek.
Jeden z najsłynniejszych irańskich reżyserów, wytrwały eksperymentator Abbas Kiarostami, autor między innymi „Smaku wiśni”(1997) i „Uniesie nas wiatr” (1998) w swym pierwszym europejskim filmie wykazuje iście francuską lekkość, dyskretne, acz skuteczne poczucie humoru i pełne elegancji wyrafinowanie. Oraz – to akurat w jego przypadku nie nie zaskakuje – wielką filmową erudycję, która pozostając intelektualną igraszką pomimo to zachwyca. Bo Kiarostami z iście mistrzowską precyzją rozgrywa swe atuty.
Owa opisywana w filmie para to brytyjski pisarz James Miller (słynny baryton William Shimell, debiutujący na ekranie jak aktor), który w Toskanii promuje swą nową książkę – esej o sztuce i kobieta (Juliette Binoche), której imienia nie poznajemy i która jest znawczynią sztuki, prowadzącą lokalny sklep z antykami. Krótka samochodowa wspólna wycieczka zamienia się w pełen niespodzianek spektakl wzajemnego przyciągania i odpychania, grę spojrzeń i zmiennych emocji. Głównym rozgrywającym jest tu reżyser, który z mistrzowską wprawą uwodzi i zwodzi widza. Już sam tytuł książki Millera zapowiada główny temat film: „Copie conforme” znaczy „Kopia zgodna z oryginałem”. Jak dowiadujemy się z wystąpienia pisarza przed publicznością książka zawiera tezę, że dobra kopia może być równie cenna, może nawet cenniejsza niż oryginał. Ale już tu pojawiają się wątpliwości – to był tylko punkt wyjścia dociekań Millera, może zresztą tytuł i początek jego rozważań to po prostu prowokacja? I ustępstwo na rzecz wydawcy, który by promować esej zażądał choćby i wyimaginowanej kontrowersji. Nie jest wcale pewne, czy Miller ostatecznie nie broni jednak oryginału przed najdoskonalszymi nawet podróbkami. A ta kwestia to tylko początek imponująco rozbudowanego i perfekcyjnie działającego systemu luster, który sporządził Kiarostami. Podstawowe pytanie, które będzie dręczyć widzów – czy ta para już kiedyś się spotkała, czy też podejmuje całkiem nową uczuciową rozgrywkę – zyskuje z czasem coraz to nowe możliwości odpowiedzi. I to nie tylko poprzez pełen dwuznaczności, błyskotliwy dialog, ale i przez sfilmowaną niby mimochodem mowę ciała, wyraz twarzy aktorów oraz liczne wzmagające wątpliwości detale. Wreszcie mamy tu liczne odwołania filmowe. Najbardziej oczywiste i usłużnie podsuwane są nawiązania do „Przed wschodem słońca”(1995) i „Przed zachodem słońca” (2004) Richarda Linklatera, ale także do klasycznego „Zeszłego roku w Marienbadzie” (1961) Alaina Resnaisa. Nie brak także aluzji do dzieł Michelangelo Antonioniego czy do „Podróży do Włoch” (1954) Roberto Rosselliniego.
Największym artystycznym triumfem Kiarostamiego jest to, że jego film można z powodzeniem doskonale odbierać bez znajomości tych utworów, jako pasjonującą opowieść o sprzecznych żywiołach męskości i kobiecości i kruchej naturze międzyludzkich związków, wreszcie także jako zachwycający aktorski benefis, gdzie z wdziękiem eksponuje się charyzmę i urodę aktorów, którzy nie tylko potrafią uwodzić widzów., ale także uderzyć skutecznie w gorzkie tony. Są także „Zapiski...” refleksją na temat sztuki i natury kina jako „prawdziwego oszustwa”. Bo Kiarostami nie jest przecież zachwycony swą erudycją postmodernistą, ale artystą łamiącym liczne bariery dzięki umiejętnemu igraniu z przyzwyczajeniami widza. Bo w momentach gdy spodziewamy się wyjaśniającego spojrzenia kamery, dostajemy ujęcie twarzy osoby, której reakcja nie jest w tej chwili (przynajmniej na pozór) najważniejsza albo też kontemplujemy urodę toskańskiego miasteczka.
Oryginał czy kopia, czy to w ostatecznym rachunku takie ważne? – sugeruje twórca. Może o wiele istotniejsze jest podjęcie jakiejś życiowej decyzji, w momencie gdy to konieczne. My widzowie zostajemy skutecznie przekonani, że skrywający się za rozbudowanym systemem masek bohaterowie nie raz już je w życiu podejmowali i płacili za to poważną cenę. I właśnie to, że pomimo formalnej przewrotności filmu sportretowani przez Kiarostamiego ludzie stają się nam zaskakująco bliscy jest największym jego sukcesem.
Tomasz Jopkiewicz
Zapiski z Toskanii (Copie conforme) – dramat Francja/Włochy/Belgia 2011,
reż. Abbas Kiarostami.