Na zdrowy rozum, co się może stać? Ale w powietrzu coś się unosi. Jakby świat wszedł w ostry wiraż. I ani politycy, którzy widzą tylko sondaże wyborcze ani ekonomiści, którzy coraz gorzej udają, że wiedzą czy będzie dobrobyt czy klapa, nic mądrego nie są w stanie nam powiedzieć. Dlatego sprawy biorą w swoje ręce babcie szamanki.
Wg tradycji rdzennych ludów związanych z ziemią, Babcią – szanowaną członkinią klanu, która zasiada w Kręgu Rady Starszych, można zostać się po ukończeniu 52. roku życia. Babcie wiedzą, że nie będzie końca świata, tylko koniec pewnej ery. Kiedy rozum staje dęba i bezradnie szuka punktów orientacyjnych, trzeba działać z głębi serca. Babcie piszą o tym w książce pt.”Starszyzna kobiet radzi światu”. My rozmawiamy o tym Tanną Jakubowicz-Mount, Thunder Bear Woman, inicjowaną na Starszą w kręgu kobiet przez szamanów–uzdrowicieli z północno-zachodniego wybrzeża Stanów Zjednoczonych.
Anna Ławniczak: Pamiętam Panią jeszcze z czasów Laboratorium Psychoedukacji, potem na etapie wdrażania w Polsce Psychologii Transpersonalnej. Teraz jest Pani Starszą, która zakłada kręgi kobiet i ożywia tradycję rytuałów przejścia do kolejnych etapów życia. Propaguje pani alterkarierę i wsłuchuje się w głos Matki Ziemi. Dokąd prowadzi ta droga?
Tanna Jakubowicz-Mount: Nadal reprezentuję w Polsce psychologię transpersonalną, bo jest to psychologia, która obejmuje także wymiar duchowy człowieka. Zawsze czułam, że czegoś brakuje w racjonalnym podejściu, jakie reprezentuje większość szkół psychologii i psychoterapii. Wiedziałam, że człowiekowi potrzeba czegoś więcej niż korekty zachowania i przystosowania go do tzw. rzeczywistości. Nigdy mi to nie wystarczało. Moja droga życiowa wygląda tak, że w jakimś momencie pojawiają się ludzie, którzy stają się moimi przewodnikami duchowymi. To kim są i co ze sobą przynoszą rezonuje ze mną i zaczynam podążać tą ścieżką. Tak było z psychologią transpersonalną. Przyjechali do Polski przedstawiciele Europejskiego Towarzystwa Transpersonalnego i zachęcili mnie do poszukiwania w tej dziedzinie. Zorganizowaliśmy w 1997 roku w Warszawie V Europejską Konferencję Transpersonalne. Jednocześnie trafiłam na szamanizm. I widzę naturalną konsekwencję tej drogi. Można powiedzieć, że szamanizm to najstarsza terapia świata. Jednym z ważnych aspektów szamanizmu jest uzdrawianie i praca nie tylko z jednostkami, ale też z rodzinami i całymi wspólnotami. Szaman, jeśli chce podjąć się uzdrawiania kogoś, musi się orientować jakie są relacje tej osoby z rodzicami, rodzeństwem, przodkami. Bo często choroba wynika z zaburzenia relacji w rodzinie. Uzdrowiciel (medicine-man, medicine-woman) musi rozpoznać jak ten ktoś jest usytuowany w społeczności. Korzenie psychoterapii tkwią więc w szamanizmie, który bardzo głęboko uwzględnia aspekt duchowy człowieka. Jego połączenie z czakrami, z całym wszechświatem, z ziemią, z mocą. Człowiek nie jest dla szamana obcym bytem we wszechświecie, wykorzenionym z natury, tylko jest połączony energetycznie z całym stworzeniem.
Jak Pani odkryła, że to ścieżka dla Pani?
W 1994 roku organizowaliśmy w Eko-Oko Zgromadzenie Ośrodków Holistycznych z całego świata. Kultura holistyczna niezwykle mnie pociąga i uwodzi tym, że obejmuje najszerszy wymiar świata. Jest to całościowa wizja świata, kultywuje całość istnienia. Odnosi się z szacunkiem do życia w całej różnorodności. I na ten zjazd ośrodków holistycznych i przyjechali także Mattie Davis -Wolfe i David Thomson, moi dzisiejsi przewodnicy. Nie wiedzieliśmy kim są. Rano każdy z ośrodków prowadził kolejne poranne zajęcia. Mattie i David zrobili powitanie słońca. Kiedy weszliśmy do sali zobaczyliśmy, że oni są w pełnym szamańskim „rynsztunku”. Nie wiem co się zadziało, ale energia była tak silna, że jak tylko zaczęli bić w bębny, zaczął się taniec słońca i podali sugestię– poczuj energię jakiegoś zwierzęcia w ciele, zacznij poruszać się jak to zwierzę – ja, nie wiadomo kiedy, zostałam pochłonięta przez energię wielkiej niedźwiedzicy Grizzli. Wpadłam w jakiś trans, nie wiedziałam co się dzieje. Mówiłam niby swoim głosem, ale nie wiem kto przeze mnie mówił. Wtedy po raz pierwszy połączyłam się z jakąś energią duchową, można powiedzieć, że coś we mnie wstąpiło. Zaczęłam mówić, że otwieram serce na wszystkie duchy moich przodków i wszystkie zabłąkane dusze. Czułam, że moje serce jest tak ogromne, że jestem w stanie przyjąć, objąć i dać schronienie wszystkim zabłąkanym duszom. Tak wdepnęłam na ścieżkę szamańską. Już nie było odwrotu.