Dlaczego szamanki nawołują do ratowania ziemi i jeżdżą po świecie odprawiając swoje ceremonie?
Bo one słyszą jej głos. Czują, że cierpi, ale wiedzą też, że jest jeszcze czas, by ją uzdrowić. Mogą to zrobić ludzie, którzy potrafią zmienić swoją mentalność. Najważniejsze jest to, byśmy wrócili do połączenia z ziemią i całym wszechświatem. Bo kiedy jesteśmy wykorzenieni, odcięci od źródeł, to rodzi się uczucie duchowej rozłąki, strasznego głodu i pragnienia, które jest zaspokajane przez zasysanie wszystkiego z zewnątrz. Czyli można powiedzieć, że mamy dziurę w duszy, która jest jak próżnia, jak odkurzacz, który wciąga wszystko z zewnątrz. To, od czego ludzie są uzależnieni - jedzenie, alkohol, dragi, Internet, seks, przemoc, kupowanie - to poszukiwanie czegoś, co mogłoby nas nasycić, nakarmić. To trochę tak, jakby rzeka była odcięta od źródeł i zasilana ściekami. Kultura konsumpcyjna rozwinęła się w takim stopniu, ponieważ nie potrafimy czerpać z naturalnej energii ziemi, z tego co nas otacza. Wpadamy w błędne koło – im więcej zasysamy, tym większy w nas głód, nienasycenie i zachowujemy się jakbyśmy z brzucha Matki Ziemi wyrywali wszystko i przerabiali na gadżety, budy i fast foody. Niszczymy i kompletnie jałowimy nasze siedlisko życia. Ziemia traci zdolność podtrzymywania życia. Niezbędne jest, byśmy odbudowali świadomość całości, połączenia, by wrócić do Ziemi jak do naturalnego domu. To jest najgłębszą intencją, moją i na pewno też 13 Babć, stanowiących starszyznę kobiet świata. Pochodzą z różnych narodów rdzennych: Afryki, Ameryki Południowej, Północnej i Środkowej, z Arktyki i Tybetu. Ich najgłębszą intencją, najgłębszym pragnieniem jest aby ludzie powtórnie połączyli się z ziemią, by ją kochali. Bo nie chcemy krzywdzić tego, co kochamy. Jeżeli połączymy się ponownie z Matką Ziemią i ją pokochamy, to przestaniemy ją niszczyć i będziemy działać dla dobra Całości.
Jak 13 babć wędrujących po świecie może pomóc nam w dotarciu do poczucia jedności z Ziemią?
Babcie skrzyknęły się w 2004 roku, kiedy się okazało, że każda z nich miała wizję spotkania w kręgu. Mówią, że się za późno spotkały, że powinny były zrobić to wcześniej. Jeżdżą po całym świecie i uzdrawiają związki człowieka z Ziemią. Uzdrawiają też samą Ziemię, ponieważ słyszą wołanie Matki Ziemi o pomoc. I jeżdżą do siedziby każdej z członkiń starszyzny. Tam prowadzą ceremonie i rytuały uzdrawiające, modląc się i śpiewają pieśni. Wierzą w to, że każda intencja serca rozchodzi się na cały świat. Według wierzeń Indian istnieje Spider Woman – kobieta pajęczyca, która przędzie sieć naszego życia. Jesteśmy połączeni całym systemem energii. Każdy głos, każda intencja serca, modlitwa, pieśń – płynie po tych sieciach do wszystkich istot na świecie. Wibracje wysyłane przez pieśni i modlitwy docierają i uzdrawiają, harmonizują całe pole energii. Babcie spotykają się więc i przeprowadzają rytuały oraz ceremonie i uzdrawianie duchowe. To jeden rodzaj działalności, najistotniejszy. Poza tym także uczą. Każda z nich wygłasza swoje credo, to co chce przekazać światu. W książce „Starszyzna kobiet radzi światu” są wybrane teksty wszystkich babć np. „Nadzieją i modlitwą babć obecnych tu na Ziemi oraz tych ze świata ducha jest aby głębokie uczucie bezwarunkowej miłości zagościło we wszechświecie, by ludzie doświadczyli jedności serc i umysłów, jak przepowiedziano w zamierzchłych czasach”.
No właśnie, pełno teraz przepowiedni, dziwnych, czasem katastroficznych. Wrażliwcy im ulegają, racjonaliści wyśmiewają.
Nie można nie zauważyć tego, że jesteśmy w szczególnym czasie ewolucji cywilizacji. Rok 2012 jest przez wiele rdzennych kultur widziany jako koniec pewnej epoki i początek nowej. To nie jest koniec świata, tylko głęboka transformacja, głęboki przełom ludzkiej świadomości. Babcie przeczuwają, że jeżeli nie zdążymy przebudzić się do tej świadomości całości, to możemy do doprowadzić do katastrofy, bo Ziemia nie wytrzyma dotychczasowej eksploatacji. I mówią, że jeszcze jest czas, jeszcze możemy się przebudzić, nadążyć z wejściem na wyższy poziom wibracyjny. Żeby te gęste energie strachu, złości, przemocy, wstydu, hańby – zostały oczyszczone, przetransformowane i wyniesione na wyższy poziom. Wtedy jest szansa, że oczyścimy siebie, innych, Ziemię i przebudzimy się do połączenia. Do jedności.
Czy to ma być tak, jak głosi jedna z przepowiedni, że ci co otworzą serce przetrwają, a reszta zginie?
Nie, nie chodzi o żaden kolejny pomysł totalny. Coś, co wszyscy muszą zrobić. Chodzi o to, by mieć świadomość przełomu, że stary porządek, według którego człowiek jest panem, właścicielem świata i ma czynić Ziemię sobie poddaną musi się zmienić. Konsekwencją takiego myślenia jest bowiem bezmiar zniszczeń. Kobiety pierwsze to zobaczyły i odczuły, że rozdźwięk między człowiekiem a Ziemią, opozycja Ja-Świat, powoduje, że człowiek w swoim głodzie duchowym, z którego może w ogóle sobie nie zdawać sprawy, wysysa z Ziemi wszystko co najlepsze. Najgłębsze pytanie jakie starszyzna sobie zadaje to jest - jak odwrócić tę tendencję, że ludzka energia obraca się przeciwko życiu. Czyli, jak odwrócić tę autodestrukcyjną tendencję tak, byśmy zaczęli sprzyjać życiu. Autodestrukcja jest potwornym paradoksem naszej cywilizacji i Babcie robią co mogą, żeby zwrócić ludzką energię ku życiu. To jest też moja przewodnia myśl, misja. Żeby ludzie wybrali życie. Oczywiście możemy tę naszą biedną ziemię zdominować i zniszczyć, ale wtedy zginiemy razem z nią. Rzecz w tym, żeby zacząć jej sprzyjać i wspierać, żeby przeżyć razem z nią. Taki mamy wybór.
Wiele mówi się o roku 2012, ale przepowiednie są głównie straszące. Niektórzy próbują zbić na tym majątek, sprzedając np. bunkry w górach Drakenberg w Afryce, które mają ponoć przetrwać. Ludzie więc coraz mocniej zamykają oczy, albo uznają te wszystkie prognozy na absurd.
Strach jest najgorszym doradcą, ze strachu podejmujemy ślepe działania, które są niszczące. Chodzi o to, żeby naprawić i z całą świadomością zmieniać swój stosunek do świata. By przebudzić się do świadomości całości. Że nie jestem odrębnym bytem, jestem połączony ze wszystkimi żywymi istotami, z całym wszechświatem. Wobec tego nie muszę pochłaniać tego świata , nie muszę go zdobywać, bo już jestem w nim jak w domu. Jestem bezpieczna, połączona z pełnią. Mogę się uspokoić, osiąść na ziemi. Jest teraz w Stanach taka tendencja do tworzenia lokalnych społeczności, które są samowystarczalne. Czerpią z tego, co mogą wydobyć z ziemi na której żyją. Nie muszą sprowadzać cudów z Afryki. Mają swoje warzywa, swoje owoce. Byłam u mojej nauczycielki zen w Południowej Karolinie, której ośrodek jest prawie całkowicie samowystarczalny – mają własny ogródek i żyją z tego cały rok. Chodzi o to, by być uważnym na to, czym żywimy swoją duszę. Czy wchłaniamy wszystko, bo ciągle jesteśmy wygłodzeni, wewnętrznie wyposzczeni i wciągamy wszystko jak leci? Czy też wybieramy wszystko uważnie, by nakarmić duszę, ciało i umysł czymś pożywnym, czymś dobrym.
Rozmawiała: Anna Ławniczak
Przeczytaj także Byłam u szamanki wudu.
Tanna Jakubowicz-Mount - psychoterapeutka transpersonalna, prowadzi terapię inicjacyjną, która czerpie z metod zawartych w starych tradycjach duchowych: medytacja, wizualizacja, techniki szamańskie, rytuały przejścia, praca z ciałem i energiami. W tym roku świętuje 40-lecie swojej pracy z ludżmi. |