Nie chce mi się pisać. Słowo. Mam jakiś kryzys wiary w sens przekazywania myśli i uczuć za pomocą języka. Świat wydaje mi się taki rozgadany, aż mi szumi w głowie. Chyba potrzebuję pooglądać malarstwo, instalacje plastyczne albo po prostu pójść do lasu, na łąki, gdzieś precz, gdzie nikt i nic nie gada. Łącznie z moją własną kręcącą się w głowie katarynką.
Dźwięk ciszy, zawieszenie między słowami jest jak szara godzina, którą tak bardzo lubię, a której w ogóle nie mam teraz szansy doświadczyć. Tęsknię za tym, żeby posiedzieć bezczynnie w czas między zachodem słońca a zapadnięciem ciemności. Muszę dać sobie choć namiastkę szarej godziny - choćby w postaci medytacji - zanim się całkiem zawieszę.
I tak, mimo że nie chce mi się pisać, znowu wyprodukowałam całą masę słów. Może lepiej zacznę rysować albo zbierać kolorowe liście?
Anna Ławniczak,
redaktor naczelna