Podobno nie ma ludzi niezastąpionych, ale kiedy odchodzą prawdziwi artyści, w świecie pozostaje dziura. Puste miejsce, którego nie zapełnią ich znaczące przemyślenia, wrażliwość i talent, które pomagają dostrzec i wyraziście pokazać coś, wobec czego bez nich przeszlibyśmy obojętnie. Taką osobą był Krzysztof Krauze. Warto przeczytać wywiad z nim, który zamieściliśmy na portalu CUD.
Jedni świąt nie lubią, inni wprost przeciwnie - czekają na nie przez większą część roku. Ja lubiłem jak byłem dzieckiem, teraz trochę mniej. Najbardziej męczą mnie przygotowania, które tak naprawdę zaczynają się zaraz po Mikołajkach.
Czytaj więcej: Święta - czy ktoś chce, czy nie. Nowy Rok też
No i stało się! Koń z chińskiego zodiaku zaczął brykać, przynajmniej w skali makro. Chyba nie o to chodziło, ale świat nigdy nie obiecywał, że będzie taki, jakim go sobie wykoncypujemy. Myślałam, że najgorsze co może mi się zdarzyć to stan wojenny w Polsce, kiedy rzeczy działy się nad moją (i nie tylko moją) głową, rujnując marzenia i plany, nicując wartości i pokazując w jakim najgłębszym poważaniu mają wolność, godność i niezależność.
A dokładniej Pies w roku Konia, na dodatek drewnianego. To o mnie. Podobno będzie gorąco. Gejzer kreatywności, nic tylko pisać. A do tego powodzenie w biznesie, zwłaszcza gdy jest się kobietą. I jeszcze namiętności, przygody i ryzyko (byle nie zapędzić się w hazard i gry na giełdzie - mądrzejsi stracili na tym nie tylko zęby).
Problemów nie należy rozwiązywać, wystarczy poczekać, a rozwiążą się same - tak mówiła moja koleżanka wiele lat temu. Coś podobnego wyczytałam ostatnio w książce "Tańcz, tańcz, tańcz" Murakamiego. Dla mnie to najtrudniejsza rzecz na świecie: czekać. Nie umiem, skręca mnie, zwoje mi się przegrzewają od myślenia co robić i popadam w rozpacz, kiedy nic z tego co wymyślę nie działa.