Amerykański sen
Jackie zadebiutował jako reżyser w 1979 roku filmem „Młody mistrz” (Young Master). Obok siebie zatrudnił w nim swego przyjaciela z Peking Opera School – Yuena Biao. „Młody mistrz” zawiera kilka scen (Jackie walczący wachlarzem, przy pomocy stołka oraz... spódnicy), które przeszły już do historii kina spod znaku kung-fu. Po tym filmie zainteresował się Chanem Robert Clouse, reżyser pamiętnego „Wejścia Smoka”. Z myślą o rynku amerykańskim zrealizował z nim film „Big Brawl” (1980), którego akcja rozgrywa się w latach 30. Film nie odniósł spodziewanego sukcesu, bo za mało było w nim pojedynków kung-fu. Nie mniej jednak Jackie Chan zaczął poważnie myśleć o rynku amerykańskim. Zdawał sobie doskonale sprawę z tego, że amerykańska dystrybucja, to przepustka na cały świat. Skończyło się jednak na małych rólkach w obu częściach komedii „Wyścig Cannonball” (1981, 1984) oraz na filmie „Protektor”, w którym Jackie został błędnie obsadzony w roli nowojorskiego policjanta. Film był serio, a Chan nie miał nawet zbyt wielu możliwości, by popisać się swoimi umiejętnościami walki. Kiedy Jackie zobaczył nakręcony materiał przestraszył się, że na rynku azjatyckim „Protektor” zostanie po prostu wyśmiany. Dlatego specjalnie dla tamtych widzów dokręcił kilka efektownych pojedynków oraz na nowo zrealizował finałową walkę w magazynie. Tak więc „Protektor” znany jest w dwóch wersjach, amerykańskiej (gorszej) i azjatyckiej (lepszej). W Polsce niestety, wyświetlana była w kinach w latach 80. wersja amerykańska i taka też trafiła na kasety video i płyty DVD.
Kiedy amerykański sen Jackie Chana się nie spełnił, artysta wrócił do Hongkongu i zaczął kręcić coraz lepsze filmy. Nikt nie wątpił, że wcześniej czy później Jackie i tak wyląduje w Hollywood.
Fenomen Jackie Chana
Na sztukę Jackie Chana wielki wpływ wywarli komicy amerykańscy z epoki kina niemego (Buster Keaton, Harold Lloyd, Charlie Chaplin) oraz mistrzowie tańca, tacy jak Fred Astaire i Gene Kelly. Jego niepowtarzalny styl powstał z połączenia sytuacyjnych gagów z tanecznym, widowiskowym kung-fu. Chan jest świetnym komikiem, ale jego żywiołem jest ruch, a nie opowiadanie dowcipów. Uprawia typ aktorstwa bliższy autoparodii i cyrkowej klownadzie. Chan często, gdy nie może sobie dać rady z przeciwnikiem ucieka się do różnych podchwytliwych sztuczek, a gdy to nie daje rezultatu po prostu bierze nogi za pas.
W swoich filmach Jackie czasami cytuje nieme komedie. Przy czym trzeba zaznaczyć, że nie są to dosłowne cytaty. Pewne sekwencje czy sceny są tylko inspiracją dla Chana, który je przerabia po swojemu. W "Projekt A" zacytował film „Jeszcze wyżej” Harolda Lloyda i zawisł na wieży zegarowej, ale zakończył tę sekwencję efektownym i bardzo niebezpiecznym upadkiem na ziemię. W "Projekt A 2" przypomniał słynną scenę z filmu Bustera Keatona ze spadająca na niego ścianą budynku.
Po sukcesie tryptyku Stevena Spielberga z Indianą Jonesem, Jackie Chan z powodzeniem wykreował własnego Indianę – „Azjatyckiego Jastrzębia”. Zrealizowane przez niego dwie części „Zbroi boga” (Armour of God, 1986, 1991) pobiły w Azji na głowę wpływy ze wszystkich trzech filmów Stevena Spielberga. „Zbroja boga” była superprodukcją wytwórni Golden Harvest i próbą (udaną) wyjścia poza opłotki Hongkongu. Większość zdjęć powstała w Europie: w Jugosławii, Austrii i Francji. Jednej sceny (karkołomny skok ze ściany ruin zamku, na początku filmu) Jackie Chan mało nie przypłacił życiem.
Ale Jackie nie tylko cytuje, kopiuje, przerabia. Są też pewne rzeczy, które sztuka filmowa zawdzięcza tylko jemu. To on pierwszy w swoich filmach wprowadził tzw. podwójne ujęcie, które nagminnie jest obecnie wykorzystywane. Polega ono na powtórnym pokazaniu np. jakiegoś ciekawego kopnięcia, ciosu czy niebezpiecznego upadku. Poza tym Jackie Chan w swoich filmach, jako pierwszy, na napisach końcowych nie zawahał się pokazać nieudanych ujęć, czasami bardzo dowcipnych, co teraz również zaczęło być modne w świecie filmu.
W filmach z Jackie Chanem nie ma brutalnych scen jakie są w amerykańskich produkcjach. Nie oglądamy rozbijanych nosów, masakrowanych twarzy, łamanych kości, tryskającej na ekran krwi. Nie ma także seksu, ani przekleństw. Jest za to dużo śmiechu, kung-fu, ale w wydaniu baletowym oraz popisy akrobatyczne na najwyższym poziomie. Chana nie zadowala bycie tylko aktorem i reżyserem. Jest także scenarzystą, producentem, kaskaderem, a także pisze piosenki i śpiewa. W 1980 roku został w Japonii uznany... najlepszym zagranicznym piosenkarzem. Jackie jest chyba jedynym na świecie aktorem, który wszystkie sceny kręci bez dublera, a trzeba przyznać, że bardzo często obfitują one w nader niebezpieczne ujęcia. By widzowie mieli świadomość, że podczas wiszenia na drabince linowej spuszczonej z helikoptera lecącego między budynkami, albo karkołomnej jeździe na dachu pociągu („Historia policyjna 3. Superglina”) nikt Chana nie zastępuje, pokazuje się jego sylwetkę i twarz w planach pełnych.
Jackie Chan wykorzystuje każdy element otoczenia dla urozmaicenia widowiska. Jeśli walka rozgrywa się na wystawie starożytnej sztuki chińskiej ("Godziny szczytu"), to Jackie w trakcie unieszkodliwiania przeciwników, będzie się starał w przekomiczny sposób ratować przez zniszczeniem wielkie, bezcenne wazy. Jeśli scena odbywa się w tawernie, to więcej niż pewne, że zakończy się grupową walką z oryginalnym wykorzystaniem stołków, stołów, obrusów, baru oraz zastawy, a na dodatek - obrzucaniem się makaronem ("Projekt A"). Jeśli zaś w parku wodnym, możemy liczyć na walkę kung-fu... pod wodą („Atomowe uderzenie Jackie Chana”).
Chodnik sławy
Kiedy w 1995 roku „Draka w Bronksie” (Rumble In the Bronx) ukazała się na ekranach amerykańskich kin i niespodziewanie osiągnęła ponad 100 milionowy dochód, hollywoodzcy producenci zrozumieli wreszcie, że Chan to kura znosząca złote jajka. To co nie udało się w latach 80., dziesięć lat później stało się faktem. Sen Jackie Chana o zdobyciu Ameryki spełnił się. Ukoronowaniem tego była w 1997 roku uroczystość odciśnięcia przez Jackiego dłoni na słynnym hollywoodzkim „chodniku sławy”.
Dziś Jackie Chan jest maskotką Hollywood. To ciekawe, że w tym mieście, gdzie jest tak straszliwa konkurencja, gdzie ludzie dosłownie wyrywają sobie pazurami role, honoraria, kontrakty, gdzie każdy prędzej by drugiego utopił w łyżce wody niż powiedział o nim komplement, wszyscy lubią Jackie Chana. To niespotykane, że największe hollywoodzkie gwiazdy (np. Bruce Willis, Brad Pitt, Sylvester Stallone, Arnold Schwarzenegger, Whoopi Goldberg), gdy pada nazwisko Chana - wypowiadają się o nim w samych superlatywach. Ale takie są fakty.
Od „Draki w Bronksie” wszystkie nakręcone z nim filmy były w USA hitami. „Kowboj z Szanghaju” w 2000 roku znalazł się w piątce największych przebojów obok „Mission: Impossible 2”, „Gniewu oceanu” i „Gladiatora”. Chan nie może także narzekać jeśli idzie o pieniądze. Za drugą część „Godzin szczytu” dostał okrągłe 20 milionów dolarów.
Sławomir Zygmunt, FILM NR 12, Warszawa 2000
Przeczytaj także Siła Bruce'a Lee
Wuxia, sztylety i wielka miłość. O filmie "Dom Latających Sztyletów"
"Jackie Chan: tańczy i kończy" był pierwszym artykułem o Jackie Chanie w prasie polskiej. Tekst został potem rozszerzony i wykorzystany w książce Sławomira Zygmunta "Bruce Lee i inni. Leksykon filmów wschodnich sztuk walki".
Copyright by Sławomir Zygmunt