Fruwa z miłości, topnieje ze wzruszenia, nabiera mocy spiżu, by oprzeć się trudnościom. W kwestii serca język jest niesłychanie obrazowy. A dziś wiele z tych określeń potwierdza nauka. Także to, że najlepszą profilaktyką chorób układu krążenia jest miłość: do ludzi, do siebie i do własnego serca.
Odwieczny znak miłości, dom ciepłych uczuć. Nic dziwnego, że serce stało się takim symbolem, bo wszystkie emocje czujemy głównie w nim. Wiele uczuć, np. radość, podniecenie, zakochanie, radosne oczekiwanie, ale też strach i lęk objawiają się przyspieszonym biciem. Czasem jednak na miejscu serca czujemy kamień, ciężar w piersi. Tak objawia się np. smutek czy poczucie beznadziei. Kiedy indziej mówimy, że serce nam się rozdziera lub staje. Tak odczuwamy psychiczny ból, żal czy rozpacz. I są to nie tylko poetyckie przenośnie!
Uczucia bowiem, które wydają się ulotnymi stanami umysłu, w ciele przybierają postać rozmaitych związków chemicznych. Głównie hormonów i enzymów wpływających na funkcjonowanie wszystkich komórek. Poza tym są falą impulsów elektrycznych biegnących wzdłuż całego układu nerwowego. Te impulsy nerwowe czy hormony docierają do części mięśnia sercowego zwanego węzłem zatokowo-przedsionkowym. Jest on naturalnym rozrusznikiem serca, który pracuje niezależnie od naszej woli, pod dyktando mózgu. Ale, że jesteśmy organizmami bardzo wyrafinowanymi i złożonymi, siatka powiązań mózgu, serca i całego układu nerwowego jest bardzo rozbudowana i skomplikowana. Nasze przeżycia i uczucia biegną po niej wywołując różne zakłócenia w miarowej akcji serca: trzepotanie, drżenie, dudnienie. To nie znaczy, że zmiany rytmu serca są złe. Rzecz w tym co je powoduje, jak długo trwają i jak często się powtarzają.
Arytmia z zauroczenia
Serce lubi miłość, choć można powiedzieć, że prowadzi ona do arytmii z zauroczenia. Na szczęście jesteśmy do tego przez naturę przygotowani. Skoki ciśnienia na widok ukochanej osoby nasz układ krążenia przyjmuje dzielnie, a natężenie emocji i intensywny wysiłek seksualnej ekstazy jest dla niego wręcz lekarstwem. Kardiolodzy zalecają seks nawet po zawale! A już na pewno jest ważnym elementem profilaktyki chorób krążenia. Ale zdarza się też, że ktoś umiera z miłości albo radości. Choć czasem silne przeżycie po prostu ujawnia ukrytą wadę lub chorobę, to lekarze znają także zdrowe serca, które „stanęły ze szczęścia”. Bardzo silne, gwałtowne emocje mogą sprawić, że serce uderzone nadmierną dawką impulsów po prostu przestaje się kurczyć. Na szczęście to rzadkie przypadki.
Przyczajona ambicja, ukryta złość
Czyli osobowość zawałowca, inaczej typu A – najbardziej znany sercowo-emocjonalny związek. Odkryli go dwaj lekarze kardiolodzy, Meyer Friedman i Samuel Rosenman, a potwierdzają psychologowie. Niedokochane dziecko, które na ciepłe uczucia i gesty musiało zapracowywać piątkami w szkole, recytowaniem wierszyków, zwycięstwami w szkolnych zawodach, pięknym wyglądem i całą masą innych rzeczy, których pragną rodzice, wyrasta potem na osobę prącą do osiągnięć, które są jej niezbędne do przetrwania. Musi być najlepsza, bez sukcesów uważa się za niewiele wartą. A serce rozsadza jej agresja. Dosłownie, bo hormony związane z rywalizacją i złością, której wiele w sobie nosi – noradrenalina i adrenalina – nieustannie bombardują komórki mięśnia sercowego i naczyń krwionośnych. Potocznie za agresywne uczucia uważamy gniew, złość i wrogość. Ale takim ostrym impulsem jest także zawiść. Nie możemy znieść, że inni mają lepiej, więcej, ładniej, weselej... Te uczucia dosłownie zagryzają nas od środka. Również przez hormonalny atak na serce.
Pragnienie miłości
„Złamane serce” także nie jest wymysłem autorek romansów. Żal po utraconej miłości wywołuje wiele zmian w układzie krwionośnym. Przede wszystkim powoduje podwyższenie ciśnienia krwi i częstości uderzeń serca. A to pierwszy krok do kłopotów z sercem. Do żalu dołącza się również złość, która prowokuje wypuszczenie kolejnej dawki adrenaliny i jeszcze większe podwyższenie ciśnienia. Niektórzy kardiolodzy uważają, że uczucia przeżywane podczas żałoby emocjonalnej przyczyniają się do przypadków szybkiej śmierci po odejściu współmałżonka.
Serce pękające z rozpaczy, znane z literatury, również nieobce jest kardiologom. W terminologii medycznej nazywa się to „wdowie serce” lub kardiomiopatia takotsubo. To syndrom podobny do serca, które stanęło ze szczęścia. Gwałtowne trudne przeżycia: śmierć bliskiej osoby, zawód miłosny, ale także utrata pracy czy pieniędzy, może sprawić, że serce dosłownie staje. Przestaje się kurczyć, choć badanie nie wykazuje żadnych oznak uszkodzenia czy zawału.
Serdeczna troska
Miłość leczy serce. Czego twoje potrzebuje? Ukojenia? Wytchnienia? A może wybaczenia? Refleksja nad własnymi emocjami i przeżyciami jest równie ważna jak dobra dieta, ruch i niepalenie. Uczucia mogą szkodzić, gdy nad nimi nie panujemy, tłumimy je lub pozwalamy, żeby nas zalały. Recepta na takie stany wydaje się prosta – nauka prawidłowego oddychania. Wymyślili ją, do spółki, psychoterapeuta Alexander Lowen i kardiolog Stephen Sinatra. Chodzi o to, by oddychając uruchamiać nie tylko klatkę piersiową, ale także przeponę i brzuch. Taki pełny, głęboki oddech ma ogromne znaczenie, bo reguluje ciśnienie tętnicze, dotlenia cały organizm, a do tego uspokaja emocje. Pozwala nabrać dystansu do tego, co przeżywamy, zastanowić się, co się dzieje i dlaczego. Taki oddech, dosłownie i w przenośni, głaszcze i uspokaja serce.
Anna Ławniczak