„Aby człowiek miał właściwe spojrzenie na swoją pozycję w życiu, powinien mieć psa, który będzie go uwielbiał, i kota, który go będzie ignorował” – tak powiedział bliżej mi nieznany, ale cytowany przez wszystkie kocie portale Bruce Derek. Może szkoda, że go nie znam, bo dobrze mówi. Mnie kot, a nawet dwa, jest niezbędnie potrzebny do szczęścia i składam mu głęboki ukłon z okazji Międzynarodowego Dnia Kota. Choć on odnosi się do tego z całkowitą obojętnością.
Przejrzyj się w kocie
Jestem typowym właścicielem kotów, więc weszły mi całkowicie na głowę. Kanapę uważają za swoje terytorium autonomiczne, ganiają po stołach, wszczynają bójki pod moim łóżkiem w środku nocy i co roku kradną kiełbasę ze Święconki. Moja przyjaciółka utrzymuje, że ma się takiego kota jakim się jest samemu. Jeśli tak, to jestem nieźle szurnięta. Kocur Misza to sybaryta – wygodny, leniwy, unika konfliktów i raczej się wycofuje niż walczy. No chyba, że jest doprowadzony do ostateczności. Bywa frywolny i uznaje zabawę na własnych warunkach, to znaczy z użyciem zębów i pazurów. Udaje, że nie rozumie, kiedy się na niego za to wściekamy. Kotka Cecylka jest samicą prawie alfa. Prawie, bo niezły z niej nerwus. Aktywna, poszukująca i szybka w działaniu, zwłaszcza jak trzeba Miszy sprzątnąć sprzed nosa kawałek kurczaka. Bywa maniakalna i drażliwa. Łatwo wpada w panikę i dla rozładowania napięcia leje tego, co jej wpadnie w łapy, czyli Miszę. Jak takie koty mogą żyć pod jednym dachem? Wspaniale! Większą część czasu trwa sielanka z lizaniem pyszczków i uszu włącznie. Tylko co pewien czas przewala się fala awantur. W mojej osobowości różne aspekty też jakoś funkcjonują, bo jeszcze nie zwariowałam. Ale kotom zazdroszczę elastyczności i dystansu do świata.
CC, czyli cat celebrity
Moje koty czatują na chwilę, kiedy będą się mogły przespać w futerale od gitary i nie mają pojęcia, co z kotem mogą robić ludzie. W latach 60. faceci z Centralnej Agencji Wywiadowczej (CIA) próbowali przerobić go na samobieżne urządzenie podsłuchowe. Wszczepili mu mikrofon i źródło zasilania, a z ogona zrobili antenę. Wydali na to 10 milionów funtów, czyli jeszcze więcej dolarów. Biedny kot, na pierwszej akcji pod ambasadą ZSRR w Waszyngtonie, wpadł pod samochód i na szczęście ludzie zrezygnowali z głupich pomysłów. Inny kot, Fred, został tajnym agentem policji brooklińskiej i uczestniczył w prowokacji mającej na celu wykrycie nielegalnego weterynarza. Słynny był również kot Humphrey, który łapał myszy w rezydencji premiera brytyjskiego. Gdzie indziej próbowano zrobić z kotów listonoszy. Wywieziono je z przesyłkami 30 kilometrów od miejsca, gdzie mieszkały i puszczono. Wszystkie koty wróciły. I wszystkie, jak jeden mąż, pozbyły się przesyłek. W końcu kot to nie jest jakiś muł! Legendy krążą o kocie Oskarze, żyjącym w amerykańskim domu przewlekle chorych, który ma wyczuwa ponoć nadchodzącą śmierć.
„Istnieją dwa sposoby ucieczki od prozy życia: muzyka i koty” – stwierdził Albert Schweitzer, pod czym się podpisuję obiema rękami. Tak samo jak pod sentencją Ernesta Hemingway'a, że posiadanie jednego kota prowadzi do posiadania następnego, czego sama jestem najlepszym przykładem. Na koniec jeszcze cytat z Freddiego Mercury'ego, niezapomnianego wokalisty zespołu Queen, zamieszczony na płycie Mr. Bad Guy: „Płyta jest dedykowana wszystkim wielbicielom kotów. Pieprzyć pozostałych”.
Anna Ławniczak