To od nas zależy, czy wyjdziemy z tego zakrętu, na jakim znalazł się świat. Nawet jeśli rozum tylko bezradnie miele informacje i nie umie znaleźć dobrego rozwiązania. Zawsze bowiem możemy się odwołać do mądrości. Jest w nas, choć czasem wydaje się, że ludzkość oszalała. Mądrość jest nieodłącznym atrybutem bytu człowieka, uważa profesor Henryk Skolimowski, jeden z najwybitniejszych twórców ekofilozofii. Wywiad z profesorem publikujemy dzięki uprzejmości Wegetariańskiego Świata.
Agnieszka Olędzka: W poprzednim wywiadzie udzielonym Wegetariańskiemu Światu, powiedział Pan, iż wierzy, że jest w ludzkości taka mądrość, która odwiedzie nas od szlaku zguby. Czy podtrzymuje Pan to zdanie?
Profesor Henryk Skolimowski: Jak najbardziej. Bo jeśli nie mądrość - to co? Nowe techniki, wirtualne rzeczywistości? Są one jedynie jej substytutami. Mądrość jest wspaniałą możnością człowieka, widzenia nawet w mroku. Widzenia poprzez gąszcz problemów, które na pierwszy rzut oka racjonalnie nie dają się rozwiązać. Mądrość to spojrzenie na ten gąszcz z wyższej perspektywy, może Olimpijskiej, może Boskiej, spojrzenie z przekonaniem, że musi istnieć droga, dopóki istniejemy. Wierzę w mądrość, bo jest ona jednym z najwyższych atrybutów bytu człowieka. Bez mądrości tracimy się w pyle, miałkości, mroku, problemach, które sami sobie wytworzyliśmy.
Czy jako ludzkość mamy jej wystarczającą ilość?
Tak, bo jeszcze żyjemy, jeszcze się uśmiechamy, jeszcze szukamy i jeszcze desperacko, przeraźliwie szamoczemy się. Właśnie to szamotanie jest oznaką, że jeszcze nie jest najgorzej. Niestety, już prawie nagminnie, mądrość wypierana jest przez erzace - informacje, nowe techniki, nowe cywilizacyjne zabawki. To jest problemem naszej cywilizacji. Zauważył to już Eliot: Gdzie jest mądrość, którą zaprzepaściliśmy w wiedzy? Gdzie jest wiedza, którą zaprzepaściliśmy w informacjach? Ja bym do tego dodał - gdzie są informacje, które zgubiliśmy w komputerowych bajtach? Trwa proces rozmieniania całości na coraz to drobniejsze kawałki, aż w końcu może już nic nie zostać z tej całości. Analogicznie - tkanki tworzą się z atomów, jednak jest coś, co tym wszystkim rządzi. Jest to całość istnienia organizmu człowieka i całość rozumienia świata przez człowieka. I właśnie ta całość rozumienia świata przez człowieka jest, po prostu, formą mądrości.
Jak tą mądrość widzieć w naszych czasach?Jest to rzecz wymagająca wielkiej uwagi i dokładnego rozróżnienia. Wiedzą i informacją jesteśmy niemalże przytłoczeni. Chciałoby się powiedzieć: wiemy za dużo. Ale nie jest to prawda. Z górą informacji często nie wiemy co zrobić, gdzie to wszystko złożyć. Pojedyncze informacje nie są wiedzą. A i sama wiedza także rośnie w nas jak niebotyczna góra, tak że najczęściej nie jesteśmy w stanie jej wchłonąć. Informacja, aby stała się wiedzą musi być przetrawiona, a potem, aby została "scałkowana" z życiem, musi być przefiltrowana przez mądrość. Zbyt łatwo zdobyć informację, już trochę trudniej jest zdobyć wiedzę, a jeszcze trudniej jest znaleźć mądrość. Są różne systemy szukania i znajdowania mądrości. Ten, który ja wypracowałem dla siebie nazwałem jogą mądrości. Mądrość nie jest przekładaniem z jednej szufladki do drugiej, dokonuje się poprzez pracę nad sobą. Mądrość nabywa się przez doświadczenie, przez cierpienie, przez miłość. Aby praca ta mogła się dokonywać konieczna jest "higiena umysłu", czyli świadome niedopuszczenie do zaśmiecenia go górą niepotrzebnych informacji i "zakażeń".
Od lat różne media przekonują nas, że najważniejszą rzeczą jest szybka i sprawna informacja. Można powiedzieć, że w naszym współczesnym świecie panuje kult informacji. Posiadanie informacji jest równoważne z posiadaniem władzy: politycznej, ekonomicznej itd.
Kto posiada wiedzę, może kontrolować innych. Kto posiada władzę nad językiem ten ma władzę nad ludźmi. Ale są to tylko szczeble pośrednie. Żyjemy poprzez docieranie do światła i mądrość jest jednym z tych świateł. Mądrość jest nam potrzebna po to, aby nie dać się zakadzić właśnie tym smogiem informacyjnym, żyć godnie. Mądrość jest jedną z naszych ścieżek do samorealizacji, etapem prowadzącym do oświecenia. Mówiąc jednak o tym, należy bardzo ostrożnie obchodzić się ze słowami, bowiem w naszych rozważaniach dochodzimy do granicy możliwości wyrażania pewnych rzeczy i stanów poprzez słowa, za pomocą języka. Nie trzeba tego robić. Gdy osiągamy wyższy stopień samorealizacji i chcemy o tym powiedzieć, to język nam się załamuje. Już przy poszukiwaniu mądrości potrzeba nam innych języków niż dyskursywnych. Wówczas właśnie stwierdzamy, że tym, co nam pomaga w dalszym rozwoju, nie są grube książki na temat mądrości, ale niewielkie teksty, w których są małe lub większe błyski wielkich myśli wyrażonych aforystycznie. Teksty te niekiedy nazywane są literaturą sakralną. Ale najbardziej znaczącym językiem w tym stanie jest język milczenia. Milczenie jest sposobem spotkania siebie i objęciem kosmosu.
Jakiej natury są problemy współczesnego świata: ekonomicznej, politycznej, menedżerskiej?
Wszystkie nasze problemy ze sobą wynikają z tego, że jesteśmy stworzeni z gliny, ale i ze światła gwiazd. I to właśnie te gwiazdy, a nie glina przeszkadzają nam w życiu. Wołają nas, nawet gdy nie jesteśmy sobie w stanie tego uświadomić. Powiadają nam, że życie jest piękne. Gdyby nie te gwiazdy i nasze wewnętrzne głębsze przeznaczenie i wiara, że jesteśmy tutaj po coś, być może bylibyśmy szczęśliwsi jako ludzkość. I tak bardzo nie chcemy cierpieć, że staramy się o tym zapomnieć. Zagłuszamy to nawałem doraźnych prac, spychamy na margines. Dążenie nie jest tylko aspiracją ludzką. Cały kosmos dąży do samorealizacji, a my jesteśmy częścią tego kosmosu. To co się odbywa w nas jest to dramat, wielki teatr całego wielkiego kosmosu.
Jakie są jeszcze inne światła poza mądrością?
Samorealizacja, oświecenie i te wszystkie światła mniejsze i większe, które są w nas i żądają zadośćuczynienia. Wszystkie te popędy, aspiracje potencjalnie są w nas, ale od potencji do realizacji wiedzie ciernista droga stawania się i wyboru.
Jak ocenia Pan profesor nasz trwający już prawie sto lat eksperyment stworzenia za pomocą rozumu: techniki i nauki - raju na Ziemi? Wymyśliliśmy maszynę jako model zawiadywania światem. Czy możliwe jest jej nierewolucyjne zhumanizowanie?
W ciągu ostatniego stulecia umysł abstrakcyjny, racjonalny, zimny, techniczny, który dąży do władzy i kontroli, rozwinął się i rozkwitł. Pierwszym jego wytworem była logika, z czego powstała cała ta, znana nam współcześnie, "matryca komputerowa". Błyski tego można zauważyć już w starożytnym Egipcie. Znano już wtedy trójkąt pitagorejski, który bez pomocy instrumentów pozwalał na wyznaczenie kąta prostego. Egipcjanie uważali, że jest to rzecz boska. Dopiero jednak Pitagoras udowodnił to swoim twierdzeniem. Od tego rozpoczęła się wielka kawalkada, powódź myślenia formalnego, które jest myśleniem mózgowym i to ono zdominowało nas do tego stopnia, że wymyślono zarówno szereg wielkich bzdur, jak i rzeczy doniosłych. My jako ludzkość nie jesteśmy jednak stworzeni do takiego myślenia. Jesteśmy stworzeni do uczuć, do miłości, zachwycenia się gwiazdami. A to jest zupełnie inna domena. Mądrość to właśnie jest wyznaczenie tego szlaku, który pozwala nam na zintegrowanie rozumu z uczuciami. Jednak uczucia również mogą być furiami i wówczas nie są życiodajne. Wyższe piętra naszej duchowości mają w sobie coś wyłącznego, bywają fanatyczne. Wobec tego nie tylko umysł abstrakcyjny może być jednokierunkowy i prowadzący na manowce, ale również eksplozja uczuć, duchowości.
Musimy przezwyciężyć naszą pasożytniczą świadomość. Tylko jak to zrobić? Naukowcy przekonują nas wciąż, że nauka jest pochodnią, światłem, postępem, orężem wyjścia z opresji. My, w XXI wieku, chyba przestaliśmy już wierzyć, że tak się stanie. Że nauka znajdzie wszystkie potrzebne nam prawdy.
Musimy stworzyć taką technologię, która będzie w sposób naturalny zestrojona z naszymi intencjami. I nie my będziemy jej niewolnikami, ale ona będzie wplatała się w nasz system duchowy. Gdy obserwujemy maszyny, to z początku są one prawie wszystkie bardzo niezręczne i mało wydajne. Później są udoskonalane i stają się coraz lepsze. Ale do pewnego stopnia. Potem już, aby wzmocnić wydajność, trzeba ponosić duże nakłady. Gdy wydajność przestaje wzrastać, dla konstruktorów oznacza to, że wydajność maszyny została już wyczerpana i wtedy następuje przeskok do innej maszyny. I znowu wydajność jej zaczyna rosnąć, aż do "zakorkowania". Koło się kręci. A spójrzmy: cała technika to umiejętność dokonywania większych zadań mniejszymi środkami. Więc jeśli idziemy tą drogą, to jaka jest konkluzja ostateczna? Robić wszystko niczym. Stworzyć takie technologie, takie maszyny, takie sposoby poruszania się w świecie, które bez niszczenia środowiska, innych ludzi, bez ogromnych nakładów materialnych, pozwoliłyby nam na realizowanie wszystkiego minimalnymi środkami. I to jest droga dla trzeciego milenium. Technika maszyn parowych wydaje się nam teraz monstrualnym dinozaurem. Być może cała technika XX-wieku jest także takim dinozaurusem? Rozlała się jak cieknąca rana. Ma pewne pozytywy, ale nad nią nie panujemy.
Czy do tego nurtu - robienia rzeczy wielkich małymi środkami można zaliczyć także wegetarianizm?
To nie tylko sposób odżywiania się, ale sposób na życie, sposób na takie techniki traktowanie siebie i świata, które właśnie małymi środkami prowadzą do dużych celów. Jest to pewien wybór, który bazuje na wielkiej mądrości. Oparty jest na idei, która powiada, że istoty takie jak my, istoty żywe wymagają współodczuwania. Jeśli mamy respekt do siebie i świata, to także do innych istot.
Co to znaczy "człowiek ekologiczny"?
To jest człowiek, który szuka i znajduje. Szuka, bo nie wierzy, że nie ma już nic do znalezienia. Budzi się z technicznego odrętwienia i widzi, że nie tędy droga. To człowiek świadomy dziedzictwa duchowego i kulturowego. Naszym największym problemem nie są zatrute rzeki i zatrute powietrze, ale zatruty umysł, skamieniałe serca, oziębły duch. To wszystko idzie razem. Wygląda jak litania grzechów, ale to właśnie są grzechy naszej technicznej cywilizacji, która stworzyła takie sytuacje. Zamiast raju na ziemi – piekiełko. Nasz zachodni umysł, nasze nauki, do tego doprowadziły. Klęski ekologiczne nie stworzyły się same. Spowodowała je pomysłowość człowieka w dążeniu do ujarzmiania natury. Faustyczna mentalność człowieka zachodu. Biczowani jesteśmy tym samym biczem, którym biczujemy innych. Powinniśmy się nad tym zastanowić. Ekologia jest pewną formą miłości.
Co jest największą profanacją życia?
Blaski cywilizacji zachodniej, które okazały się jej nędzami. W imię światłego rozumu ujarzmiliśmy ziemię, ujarzmiliśmy inne kultury, ujarzmiliśmy siebie. A także najgłębsze aspekty naszego życia. Wyeliminowaliśmy wartości duchowe lub zepchnęliśmy je na margines, stłamsiliśmy znaczenie miłości. I ten szereg procesów, które doprowadziły do "skurczenia się" człowieka to jest ta profanacja życia. Z tego wyszło życie małe, życie nijakie, życie zastraszone, które boi się przyszłości życia i które jest w pewnym sensie także zaprzeczeniem życia. To nie jest profanacja w jednym akcie, ale w całym procesie, który doprowadził do choroby cywilizacji.
Mottem trzeciego milenium - napisał Pan Profesor - powinno być poszukiwanie człowieka. Jakiego człowieka spodziewa się pan znaleźć?
Od tego jak patrzymy na kosmos zależy to jak patrzymy na własną duszę, i odwrotnie. Jest to bardzo skomplikowana matryca zależności, wierzeń, wiedzy. Musimy to przemyśleć na nowo. Strząsnąć pył zasiedziałości, pył arogancji, pył pychy, wiary, że cywilizacja zachodnia jest doskonała, z nową pokorą, nowym światłem i mądrością zacząć budować nową cywilizację. Takiego człowieka spodziewam się znaleźć. Szukać poprzez docieranie do wnętrza nas samych, szukać naszego przeznaczenia. W nowym milenium potrzebujemy nowego sposobu postrzegania siebie i świata. Takie jest moje przesłanie na nowe - Trzecie Milenium.
Rozmawiała: Agnieszka Olędzka
Profesor Henryk Skolimowski uważany jest za jednego z najwybitniejszych twórców ekofilozofii, współautor wielu programów, których celem jest przezwyciężenie spustoszeń spowodowanych przez uproszczenia "rozumu technologicznego". Jest też autorem wielu książek i poetą. Od kilku lat kieruje katedrą ekofilozofii na Politechnice Łódzkiej, pierwszej tego typu placówce na świecie. |