Małgorzata Kalicińska, pisarka, autorka tryptyku "Nad rozlewiskiem". Teraz w TVP 1 możemy oglądać drugą część serialu nakręconego na podstawie jej książki - "Miłość nad rozlewiskiem". Jej bohaterka przeniosła się na wieś. Smaży, piecze, nosi kosze pięknych kolorowych warzyw. Uczy się odnajdować piękno i dobro w rozmaitych ludziach. Z Małgorzatą Kalicińską, przesympatyczną osobą, rozmawiamy o dobrym życiu.
Sławomir Zygmunt: Co to znaczy zdrowy człowiek?
Małgorzata Kalicińska: Soma i psyche w stanie równowagi. Banałem jest mówienie o symptomach zdrowia. Oczywiście - kondycja, siła, błyszczące oko i zadbane to, co mamy - czyli parametry w normie. Ważna jest komunikacja między ciałem a jaźnią, świadomością, bo gdy są sygnały zagrożenia - trzeba reagować, czyli reperować, no i zapobiegać, dbać etc. Zdrowy człowiek to taki ktoś, kto ma świadomość potrzeb i troszczy się o nie. Czyli gdy soma w porządku to i psyche i na odwrót. Mam głębokie przeświadczenie, że nasze emocje, sposób myślenia i owa świadomość ciała - ma wielkie znaczenie dla utrzymania dobrej kondycji. Skądś się biorą choroby psychosomatyczne - prawda?
Na czym polega według Pani zdrowe życie?
Na umiejętności komunikowania się ze swoim ciałem, słuchania jego prawdziwych potrzeb, a także pewnej wiedzy o tym, jak trzeba z nim postępować, czyli znajomości Instrukcji Obsługi. Higiena jest ważna, ale jeszcze ważniejszy ruch, świeże powietrze, światło słoneczne, dobre (mądre) odżywianie. Odróżnianie łakomstwa od odżywiania, choć czasem przecież, nie zaszkodzi ciut połasować, czy poleniuchować. Koniecznie też trzeba stawiać sobie wyraźne i nieprzekraczalne granice między pracą, a czasem wolnym. Relaks jest tak samo ważny jak odżywianie. Zachwianie proporcji między pracą a odpoczynkiem prowadzi do zaburzeń. (np. w skrajnym przypadku do karoshi, czyli śmierci z przepracowania). Trudno mi mówić o zdrowym odżywianiu, bo to temat na dysertację, a nie jednozdaniowość. Tym bardziej że jestem znana z zamiłowania do ciekawostek kulinarnych, a to jest właściwie... łasowanie.
Co to znaczy zdrowe społeczeństwo?
Dzisiaj to trudno zdefiniować. Koncerny farmaceutyczne wmawiają nam masę zagrożeń mniej lub bardziej rzeczywistych, a więc konieczność zapobiegania im przez szczepienia, czy piguły. Po jakimś czasie okazuje się że kupujemy mnóstwo leków, bierzemy je po wariacku (czasem te mieszanki są wręcz szkodliwe) czyli jesteśmy kompletnie skołowani. Nie wiem na przykład - czy nadal robić mammografię po serii demaskatorskich artykułów? Zdrowe społeczeństwo? Z pewnością nie my! Wiem, że dość zdrowe są społeczności, które cenią swój wolny czas i relaks - np. Finowie. Nałogi są tam utrzymane w ryzach, jedzą zdrowo i szalenie dbają o ekologię. Także o siebie, w sensie równowagi między pracą a relaksem, nie są wiecznymi narzekaczami, są dość stoiccy etc. Może oni?
Czy współcześnie zdrowe życie jest w ogóle możliwe?
W pojęciu stricte biologicznym - nie. No chyba, że mówimy o mieszkańcach odległych od cywilizacji zakątków. Jesteśmy zakażeni chemią. Szaleńczo uzależnieni od wynalazków technicznych. Zatraciliśmy zmysł intuicji związanej z potrzebami naszego ciała. Zaburzyliśmy potrzeby mięśni ciągłym siedzeniem i rozwojem środków komunikacji na straszną skalę. Niejeden zna kogoś, kto jechał samochodem po fajki na drugą stronę ulicy - prawda? Popsuty samochód oznacza panikę - Jeja?! Mam chodzić piechotą? Jakimiś... tramwajami? Uzależniliśmy się od pigułek "na wszystko". Jednocześnie wariujemy na punkcie ekologii, diet, suplementów i odżywek, "powrotu do natury". Czyste wariactwo. Z pewnością nie zaszkodzi unikanie chemii w jedzeniu, czyli jedzenie żywności jak najmniej przetworzonej, nie nadużywanie soli, cukru i białej mąki, codzienna porcja ruchu - minimum 30 mi. marszu, biegu, czegoś podobnego. Ja co roku kontroluję zęby, robię badania piersi, cytologię i podstawowe testy z krwi.
Co pisarze robią lub mogą zrobić dla zdrowia ludzi?
Pisząc i mówiąc o zdrowiu, jak np. Krystyna Kofta. Inni też - ostatnio wiele się mówi o tym, czy upublicznianie własnych problemów zdrowotnych (np. Durczok, Nergal i inni) pomaga, uwrażliwia. Namawiając do niepalenia, chudnięcia - robimy dobrą robotę! A ludzie i tak będą żyli jak chcą. Chwilowo zapragną pojechać nad Amazonkę zobaczyć zdrowych Indian, chwilowo może ruszą zdobyć górski szczyt, albo postanowią przenieść się na wieś i żyć rozważniej smażąc konfitury, ale ich przyzwyczajenia są jakie są i pisarze tak naprawdę, niewiele mogą. A! Mogą pisać poradniki "Jak zdrowo żyć", które niczego nie załatwiają, bo różne teorie wzajemnie się wykluczają, albo zalecenia są za trudne lub po prostu ich zrealizowanie jest dzisiaj niemożliwe, więc się je czyta jak bajkę o Żelaznym Wilku. I... robi swoje, mając wyrzuty sumienia, że nie żyjemy jak napisali w książce. To mi przypomina doskonały tekst chyba Passenta, gdy w USA lud wymyślił jogging. Zdanie brzmi mniej więcej tak: Amerykanie wymyślili jogging, od którego... masowo umierają na serce. Jak wiadomo każda przesada... Umiaru życzę. We wszystkim.
Rozmawiał: Sławomir Zygmunt