A wódeczka z kolegami?
Oczywiście, jestem przecież normalny.
A jak Pan wychowuje synów?
Niestety, rzadko się z nimi widuję, ale staram się z nimi pogadać i pobawić. Musiałem się nauczyć być ojcem dla chłopaków. Relacja między mną a córką jest zupełnie inna. Z Ewą mam świetny kontakt, ona jest już ukształtowana. To mała kobietka. W stosunku do chłopców wyznaję zasadę: od kochania i rozpieszczania jest mama, a tata od uspołeczniania.
Co to znaczy „uspołecznianie”?
Żona czasami usiłuje synów do czegoś przekonać i nic z tego nie wychodzi. Wtedy wkraczam ja. Przy chłopcach musi być w domu ktoś, kto zaprowadzi dyscyplinę. Inaczej można by zwariować. Łatwiej jest żyć człowiekowi, który ma poczucie odpowiedzialności, wie, że nie można się spóźniać, a do innych powinien odnosić się z szacunkiem. Że życie to nie same wygrane. Uważam, że to czego synów teraz nauczę, kiedyś może im się przydać.
W filmie „Doborowe towarzystwo” Dennis Quaid przestrzega chłopaka swojej nastoletniej córki i zapowiada, że jeśli nie będzie wobec niej w porządku, już on, ojciec, się z nim rozprawi. Dał się Pan już poznać od tej strony?
Mimo że już przychodzi do nas wielu kolegów córki, nic takiego dotąd się nie zdarzyło. Może jest jeszcze na to za wcześnie? Ale znajduję w sobie pierwiastki wskazujące, że mógłbym się zachować podobnie. Czasem żartuję, że będę spuszczać kolejnych adoratorów po schodach. Mówię to niby żartem, ale jednak coś w tym jest. Jestem za to pewien, że gdyby moje dzieci zostały przez kogoś skrzywdzone, obudziłby się we mnie wampir.
Strasznie pan niemedialny: pracowity, dba o dom, kocha rodzinę, żona od lat ta sama…
I na dodatek żony nie biję (śmiech). Może ja trochę staromodny jestem? Bo w moim środowisku powinienem skakać z kwiatka na kwiatek, nieustannie romansować, co chwila rozwodzić się, żenić i płodzić kolejne dzieci, każde z inną kobietą. Rzeczywiście, to mało medialne. Dobrze się sprzedaje sensacja, a nie coś tak pozornie nudnego jak moje życie. Ale osobiście bardzo się z niego cieszę.
I jest z czego. Dla mnie na tym właśnie polega prawdziwa męskość. A kto jest pana bohaterem?
Mam parę autorytetów, których się trzymam. Smutne jest tylko, że należą oni do dinozaurów na wymarciu albo wręcz odeszli. To prof. Władysław Bartoszewski i Jan Nowak-Jeziorański. Całym swoim życiem zaświadczyli, że warto być przyzwoitym. I czasami iść pod prąd, żyć po swojemu. Każdy powołuje się teraz na papieża, ale Wojtyła zmienił bieg wydarzeń, idąc konsekwentnie w tę samą stronę. Na tym polega mój idealizm, że chciałbym, żeby świat się nie popsuł do końca. I żebyśmy mogli propagować przyzwoite postawy tu, gdzie przyzwoitość nie jest w cenie.
Co by pan chciał, żeby pana synowie powiedzieli o panu za 20 lat?
Że ich ojciec był przyzwoitym facetem.
Rozmawiała: Aleksandra Szarłat
Aleksandra Szarłat - Dziennikarka, współautorka dwóch książek. Przez dwa lata szefowa kultury w Tygodniku "Fakt", przez siedem w "Twoim Stylu". Pasjonatka kina, członek FIPRESCI. Specjalistka od trudnych wywiadów. Prócz ww. czasopism publikowała m.in. w "Polityce", "Rzeczpospolitej", "Sukcesie", "Elle" i "Gali". Uwielbia podróże. |