Nie da się jednak ukryć, że linie papilarne na dłoniach znacznie więcej niż chiromantom mówią policji kryminalnej. Są jak pieczątka, podpis i dowód osobisty w jednym. Coraz częściej tę naszą właściwość można wykorzystać do ochrony przed włamaniem. Kufer firmy Frontgate posiada elektroniczny zamek, który otwiera się, gdy rozpozna linie papilarne właściciela. Ten sam patent wykorzystano w laptopach. Tylko patrzeć, jak samochody będzie się kradło razem z właścicielami, by służyli jako klucze. Linie papilarne służą nie tylko identyfikacji. Na co dzień działają na tej samej zasadzie co bieżnik opony samochodowej. Pomagają chwytać i trzymać przedmioty.
Wnętrze dłoni jest bardzo emocjonalne. Może być miękkie, ciepłe, pewne, stanowcze, nieśmiałe, wahające się, oschłe lub szorstkie. Dłoń wyczuwa drugą dłoń szóstym zmysłem. Dlatego tak bardzo reagujemy na jakość uścisku. Może nas zauroczyć albo odstręczyć. Zdradza też intencje osoby, z którą wymieniamy uścisk. Zawodowi ściskacze, politycy, uczą się więc jak pokazać tym prostym gestem pewność i dominację. Ku rozpaczy sporej grupy ludzi we wnętrzu dłoni jest wiele gruczołów potowych. A u niektórych pechowców więcej niż normalnie. Efektem jest wyjątkowo krępujący wilgotny uścisk. Czasem pomaga psychoterapia, bo często nadmiernie pocimy się z lęku. Kiedy nauczymy się radzić sobie z napinającymi nas sytuacjami kwestia wilgotnych dłoni rozwiązuje się sama. Bywa jednak, że gruczoły zachowują się jakby miały ADHD i nie pomaga stosowanie antyperspiracyjnych mydeł czy kremów. Wtedy pozostaje jad. Nie trzeba jednak szukać żmii tylko dermatologa. Nadmierną potliwość likwiduje się zastrzykami z botuliny, czyli inaczej botoxu lub jadu kiełbasianego. Paraliżuje on na ok. 5 miesięcy pracę bardzo aktywnych gruczołów potowych. Zabieg kosztuje 1800 zł.
Anna Ławniczak