A jak technicznie wygląda terapia on-line? Jaki rodzaj umowy zawierasz? Ile to kosztuje? Jakie są formy płatności?
To zależy od warunków, jakimi dysponuje psychoterapeuta. Ja, z racji miejsca zamieszkania, mam słabe łącza, więc opieram się na telefonie stacjonarnym. Gdy jestem raz w miesiącu w Warszawie, wtedy widzę się z pacjentami przez skype i jednocześnie rozmawiam przez telefon. Pacjent ma mój numer telefonu do gabinetu i dzwoni o swojej godzinie. Kwestia płatności za połączenie należy do niego, mnie płaci na konto przelewem raz w miesiącu na koniec za tyle sesji, ile wypadało w danym miesiącu niezależnie od tego, czy zadzwonił czy nie. Ja jestem pod telefonem o umówionej godzinie niezależnie od tego, czy ktoś odwoła sesję czy nie – nikt nie jest na tyle omnipotentny, żeby być pewnym, czy na pewno nie będzie mnie potrzebować i dlatego jestem do dyspozycji zawsze o stałej porze. To taki pewnik, jak w terapii w gabinecie, że terapeuta jest do dyspozycji kiedy się umówili, że będzie. Koszt sesji zależy od terapeuty i od częstotliwości rozmów w tygodniu. U mnie w tej chwili konsultacja on line kosztuje 90 zł i tyle terapia, jeśli odbywa się raz w tygodniu.
A jaka zwykle jest częstotliwość rozmów? Raz w tygodniu czy częściej?
U mnie raz lub dwa, bo dwa dni w tygodniu mam przeznaczone na taką formę pracy, natomiast może być i częściej, choć moim zdaniem zbyt duża częstotliwość bez bezpośredniego kontaktu może nie być wskazana.
Czy przez Internet można dotrzymać kontraktu, jaki zawiera się z psychoterapeutą? W sieci łatwiej zniknąć bez do widzenia.
Terapia on line wymaga większej dyscypliny i od pacjenta, i terapeuty. Łatwiej jest, kiedy nas nie widzą czy widzą tylko głowę, nie być "zwartym i gotowym". Popijać herbatkę, zerkać do skrzynki mejlowej czy odpowiadać na esemesy. Kiedy umawiam się z pacjentami mówię o tym, że picie i jedzenie jest niewskazane podczas sesji, ważne jest zapewnienie sobie absolutnego skupienia i nie rozpraszanie się, ale jak wiadomo im bardziej zaburzony pacjent, tym trudniej mu te warunki spełnić. A ja nie mam takiej kontroli jak w gabinecie.
Co do znikania, to myślę, że jest równie łatwe, gdy pracujemy w bezpośrednim kontakcie, w gabinecie. Mnie częściej zdarza się, że pacjenci przerywają terapię bez pożegnania w realu niż on-line. W realu znikają lub piszą SMS-y i nie odbierają potem komórki, bo przyjść, skonfrontować się z terapeutą, powiedzieć mu w cztery oczy wymaga odwagi. Ci, którzy kontaktują się ze mną on-line, zawiadamiają mejlem. To bardziej „ludzka” forma niż SMS, ale przede wszystkim, gdy ktoś napisze, terapeuta ma szanse wyjaśnić, dlaczego ważne jest, by jednak jeszcze porozmawiać o tej decyzji. Poza tym w umowie, tzw. kontrakcie, zawsze mówię pacjentowi, że gdy będzie nagle chciał odejść, to co najmniej przez trzy spotkania musimy o tym porozmawiać, by rozpoznać wszystkie, także nieświadome motywy. Najważniejsza jest jednak diagnoza na początku kontaktu z pacjentem - w czasie konsultacji terapeuta stara się rozpoznać, czy jest to pacjent, który potrafi tworzyć więź z drugim człowiekiem, czy nie. Jeśli nie, może to zaważyć na odmowie przyjęcia na terapię. Jeśli psychoterapia zostanie podjęta, trzeba mieć wciąż w głowie, że więź tego pacjenta z terapeutą będzie cały czas zagrożona i wtedy praca głównie jest nastawiona na trudności w budowaniu więzi i na sygnały o zerwaniu.
Mówisz, że terapia polega w dużej mierze na stworzeniu więzi i relacji z psychoterapeutą. Czy w terapii on-line następuje coś takiego jak w internetowych znajomościach? Czy terapeuta i pacjent przeżywają czasem rozczarowanie sobą kiedy spotkają się w realu?
Nie, choć rozczarowanie to niezbędny element w terapii jak w każdym związku. Natomiast nie ma tu tego, co w znajomościach internetowych, że pewne aspekty relacji czy danej osoby są ukrywane, pomijane mniej lub bardziej świadomie przez obie strony. Od tego jest wykwalifikowany psychoterapeuta, by wyłapywać niuanse, które świadczą o zafałszowanym obrazie danej osoby i o tym właśnie rozmawia się. Psychoterapia analityczna to w ogóle wyłapywanie przejawów nieświadomych treści i głównie odbywa się ono poprzez słowa oraz opowieści z nich budowane. Dlatego szczególnie taka psychoterapia, oparta na słowie, jest możliwa w formie on line.
Jakie problemy najczęściej sygnalizują ludzie, którzy zgłaszają się on-line?
Nie widzę różnicy między problemami osób zgłaszających się do gabinetu, a on line.
To na ogół trudności w relacjach z ludźmi, zwłaszcza bliskimi oraz kryzysy różnego rodzaju.
Także wśród ludzi na emigracji?
Oczywiście tu wkrada się element nieodnajdywania się w obcej kulturze, brak zakorzenienia. Ale jak to w psychoterapii analitycznej, rozmawia się też o przyczynach takich decyzji, o tym, co znaczą, co miały zmienić i o nieuchronnym rozczarowaniu, jeśli emigracja miała być ucieczką od siebie czy poszukiwaniem idealnego życia.
Jakie przesłanki wskazują, że terapia jest skuteczna?
To zależy od osoby. Wbrew pozorom nie chodzi o te cele, które wyznacza sobie pacjent na początku terapii, bo często albo są nierealistyczne, albo chodzi mu o wzmocnienie prymitywnych mechanizmów obronnych lub jeszcze większe zaprzeczenie swojemu prawdziwemu ja. Ludzie chcą na przykład jeszcze bardziej eliminować ze swego życia emocje. Albo osiągnąć stan, w którym jeszcze lepiej będą zaprzeczać temu, że są tylko ludźmi. Myślą, że psychoterapia sprawi, że nie będą przeżywać trudnych emocji, w związku zapanuje sielanka, a oni będą szczęśliwi tzn. będą doświadczać tylko przyjemnych stron życia, że przestaną mieć problemy. To wszystko złudzenia i brak zgody na realny świat. Celem psychoterapii analitycznej jest zwiększenie kontaktu pacjenta z rzeczywistością, zarówno tą zewnętrzną jak i wewnętrzną, pomoc w rozwoju, a więc w osiągnięciu dojrzałości emocjonalnej i dopiero z tego płynie poprawa jakości życia i tworzenie dojrzałych związków z ludźmi. W terapii widać to po tym, jak pacjent traktuje psychoterapeutę, jak ewoluuje ich związek i czy pacjent jest gotowy do zakończenia terapii, tak jak młody człowiek do odejścia z domu. Do odejścia, a nie ucieczki.
Rozmawiała: Anna Ławniczak