AŁ: To ktoś, kto prędzej się udławi niż zdradzi partnerowi hasło do swojego konta?
Anna Lissewska: Osoba, która za wszelką cenę musi czuć się niezależna, będzie w każdym pytaniu o to ile zarabia, ile zapłaciła za sukienkę czy nową rakietę do squasha, wietrzyła zamach na wolność osobistą. Chce się czuć zupełnie swobodna w zaspokajaniu swoich zachcianek i często nie bierze pod uwagę, że to jest niedobre dla związku. Kupuje bardzo drogi samochód, choć ważniejszą potrzebą jest np. oszczędzanie na większe mieszkanie. Albo jedzie na wakacje na drugi koniec świata, bo na to ma ochotę, mimo że partner nie może mu towarzyszyć, bo właśnie wydał pieniądze na jakieś drogie kursy czy leczenie. Obstawanie przy swoim koncie i utrzymywanie salda w tajemnicy mówi też, że ktoś jest tylko jedną nogą w związku. Cały czas zachowuje furtkę, by nie zamykać sobie drogi przed innymi możliwościami. Nawet jeśli godzą w relację. To osoba, która boi się dokonać ostatecznego wyboru. Cały czas musi mieć drogę ucieczki. Z kimś takim trudno jest się związać naprawdę głęboko.
AŁ: Znam parę, w której on zarabia bardzo dużo, ona mało. Mają osobne konta, on płaci domowe rachunki, natomiast na zakupy spożywcze zrzucają się po połowie. I w sklepie on wkłada do koszyka drogie wina, sery, francuskie kiełbaski czy kawior, nie biorąc pod uwagę, że jej na to nie stać. O czym świadczy taki podział wydatków?
Anna Lissewska: Wyraźnie pokazuje, że w tym związku chodzi o władzę. Ona pozornie jest równoprawną partnerką z własnym kontem, ale jednak zależy od niego. On lepiej zarabia i ma poczucie, że kontroluje relację. Pokazuje władzę, bo sam boi się być od kogoś zależny. Stara się więc podporządkować swoją partnerkę. Gdyby nie to, musiałby przyznać, że czegoś potrzebuje od niej, np. miłości, czułości, ukojenia, seksu, podziwu itd. I narazić się, że może tego nie dostać. Pieniądze pomagają mu żyć w złudzeniu, że jest samowystarczalny i chronią przed frustracją, którą czujemy, gdy ktoś odmawia nam tego, czego pragniemy.
AŁ: W wielu domach ona i on wręcz ukrywają przed partnerem swoje dochody. Co to mówi o związku?
Anna Lissewska: Jedno lub obydwoje boją się, że partner ich ograbi. Ktoś, kto tak myśli nie chce zbyt wiele dawać, bo uważa, że przez to zbiednieje. Obawia się bliskości, odsłonięcia przed partnerem, bo w jego oczach to zaproszenie do wykorzystania. Nietrudno się domyślić, że pewnie ich pierwsze, najważniejsze związki z rodzicami były trudne, nie dawały autonomii, szacunku i bezpieczeństwa. Jeśli ktoś ukrywa swoje dochody przed partnerem, mówi mu w ten sposób, że nie bardzo chce się w ogóle dzielić. Czymkolwiek, nie tylko pieniędzmi. To on jest dla siebie najważniejszy, a nie związek. Ludzie, którzy tak bardzo boją się wykorzystania prowadzą krótkowzroczną buchalterię z rubrykami: winien i ma. Każdy wkład we wspólne dobro uznają za uszczuplenie własnych dóbr. Nie dostrzegają, że budują coś niezwykle cennego: wspólnotę i wzbogacając związek robią to także dla siebie.
Rozmawiała: Anna Ławniczak
Przeczytaj także Przelicznik miłości, część druga.
Anna Lissewska - psychoterapeutka, prowadzi głównie psychoterapię psychoanalityczną indywidualną oraz grupy analityczne. Ma doświadczenie w pracy z osobami psychotycznymi. Prowadzi też konsultacje dla par.