Jest dużo możliwości, które obiecują radość, wolność, poczucie mocy i spełnienie. Poker w kasynie, upojenie prędkością motocykla, seks, a nawet łowy na modne ciuchy oraz wszelkie używki pokazują skrót do nieba. Albo stają się ucieczką przed piekłem samotności, smutku i problemów dnia codziennego. Bardzo łatwo skręcić z tej ścieżki na drogę do uzależnienia. Warto więc przyjrzeć się za czym gonisz i po co.
Tacy już jesteśmy. Wielu nie wystarcza to, co przynosi codzienne życie. Mamy w sobie różne tęsknoty. Czasem potrafimy je nazwać, często jednak występują tylko pod postacią braku satysfakcji czy nieokreślonego głodu psychicznego. Coś w środku pcha nas do tego, by szukać czegoś, co pomoże nam zaspokoić potrzeby. Dla psychologa nie ma w tym nic dziwnego. Rozwój i osiąganie pełni możliwości są wpisane w nasze życie, tak jak rośnięcie, osiągnięcie dojrzałości czy w końcu starzenie się. Jednak we współczesnym świecie ten naturalny proces psychicznego rośnięcia często bardzo się gmatwa lub zatrzymuje i mamy wrażenie, że nasze życie zacina się jak stara płyta. Próbujemy to rozwiązać sięgając po coś, co zmieni świadomość, pozwoli nie przeżywać trudnych uczuć, np. smutku, żalu, tęsknoty czy poradzić sobie z brakiem jakiś umiejętności, np. bronienia swojej opinii, zwracania na siebie uwagi w towarzystwie, osiągania celów, pozycji, czy też umiejętności zbliżania się do ludzi i budowania związków itd.
Zaczyna się niewinnie. Po prostu musimy pójść do centrum handlowego i coś sobie kupić. Robimy to coraz częściej: kiedy coś się nie uda w pracy, gdy mężczyzna jest tak zajęty swoimi sprawami, że przestaje zauważać jakie jesteśmy ładne albo odchodzi, kiedy ktoś nam zrobi przykrość lub przeciwnie – w nagrodę. Bywa, że nie możemy się obejść bez adrenaliny jaką dają rozgrywki w kasynie lub szybka jazda motocyklem lub samochodem. Wszystkie pieniądze oddalibyśmy za ten stan uniesienia i podniecenia, który przynoszą mocne wrażenia, upajający seks, a nawet myśli i marzenia, bo i w ten sposób potrafimy sobie robić dobrze. Poprawiamy sobie samopoczucie papierosem albo podkręcamy je alkoholem czy narkotykami. Na początku niczego to nie psuje w życiu, ale mimo to warto już wtedy przyjrzeć się temu, co robimy.
Właśnie w tak niewinny sposób rozwija się w nas mechanizm nałogowego regulowania uczuć. Czyli: kiedy przeżywamy coś trudnego, przyklejamy plasterek na duszę: zakupy, drink, odrobina marihuany czy motocyklowy rajd przez miasto. I już nic nie czujemy. Tylko, że w ten sposób tracimy kontakt ze sobą i skazujemy się właśnie na zacinanie życiowej płyty w jednym miejscu. Niweczymy także osiągnięcie tego czegoś „więcej”, bo używki i czynności zmieniające świadomość jednocześnie pokazują nam upragniony stan i odbierają możliwość osiągnięcia go. Z czasem powszednieje uniesienie pędem motocykla. Ponarkotycznego poczucia wolności nie udaje się osiągnąć w pełni. A na dodatek, z biegiem czasu, narkotyki lub alkohol zamiast euforii przynoszą cierpienie. Bardzo niebezpiecznie zaczyna się wtedy, gdy przegapimy moment, w którym trzeba przestać np. pić czyli tracimy kontrolę.