Jedni świąt nie lubią, inni wprost przeciwnie - czekają na nie przez większą część roku. Ja lubiłem jak byłem dzieckiem, teraz trochę mniej. Najbardziej męczą mnie przygotowania, które tak naprawdę zaczynają się zaraz po Mikołajkach.
A potem nie lubię tego, że tak szybko mijają święta i że głównie spędzamy je siedząc przy suto zastawionym stole i jedząc, jedząc, jedząc. Staram się mocno ograniczać to obżarstwo, telewizji też mało oglądam, bo bardzo rzadko są premierowe filmy, najczęściej oglądamy powtórki z Kevinem w domu lub w Nowym Jorku na czele. Wolę w tym czasie poczytać książkę lub pójść na spacer na moją ukochaną Królikarnię. Ale od świąt się nie da całkiem uciec. Jeszcze w listopadzie, zaraz po Zaduszkach, ruszają przeróżne akcje promocyjne w sklepach, na ekranach telewizorów non-stop idą reklamy z reniferami, św. Mikołajem, choinkami w tle. Niektóre są bardzo agresywne i namawiają wprost do brania pożyczek z przeróżnych banków, bo tylko wtedy święta będą udane. Tak naprawdę, to właśnie te reklamy najgorzej mi przeżyć.
ŻYCZĘ WSZYSTKIM CHWILI SPOKOJU I TEGO, ABYŚCIE NIE DALI SIĘ NABIĆ W BUTELKĘ CWANYM BANKOM I NIE BRALI POŻYCZEK NA ŚWIĘTA, BO MOŻE I ŚWIĘTA BĘDĄ SUTE, ALE PO NICH PRZYJDZIE WAM JE SPŁACAĆ. ZALECAM UMIAR. ILE RZECZY MOŻNA MIEĆ, ILE MOŻNA ZJEŚĆ? WESOŁYCH ŚWIĄT I LEKKIEGO NOWEGO ROKU!
Sławomir Zygmunt