Najmniejsza komórka męskiego ciała. Mikrobolid, który mknie, by zderzyć się czołowo z jajeczkiem w ciele kobiety. Plemniki, ta wataha skondensowanej witalności, mają dziś coraz mniej potencji i ochoty do rywalizacji o nagrodę życia. Niedługo w większości krajów Europy trzeba je będzie chronić jak lasy deszczowe. W Polsce ok. 600 tysięcy mężczyzn ma problemy z płodnością. Dlatego Fundacja Nasz Bocian rozpoczęła społeczną kampanię edukacyjną „Najważniejsze słowo dla mężczyzny TATA”. Będzie trwała od 9 września do 30 listopada. W ramach tej akcji mężczyźni dostaną szansę bezpłatnego zbadania nasienia. Kiedy, mimo intensywnych starań przez rok, para nie zachodzi w ciążę, trzeba sprawdzić co się dzieje. Badaniom powinni się poddać jednocześnie i kobieta i mężczyzna. A panowie, już od dziś, powinni chronić swoje plemniki.
Pół miliarda tego drobiazgu z wielką głową i cienkim ogonkiem mieści się na łyżeczce od herbaty. Jak w modelowej porcji spermy, 4-6 ml, po 100 milionów plemników na mililitr. Ale dzisiaj tak nasyconych roztworów życia jest coraz mniej. Światowa Organizacja Zdrowia za normę przyjmuje już 20 milionów plemników na mililitr. Chyba zgodnie z maksymą, że wystarczy jeden, byle dziarski, by doszło do zapłodnienia. Tyle że plemniki, urodzeni fighterzy, zamiast pruć do celu z szybkością 45 kilometrów na godzinę, coraz częściej snują się jak senne kocury. Do tego wysiadają im autopiloty i mają problemy z nawigacją. Leniwym i zdezorientowanym plemnikom bardzo trudno pokonać dystans do komórki jajowej, porównywalny z przepłynięciem wpław Atlantyku. Kliniki leczenia niepłodności zapełniają się pacjentami. W Polsce to 1,3 miliona par. Po stronie kobiet najważniejszym źródłem problemów są konsekwencje niezauważonych infekcji. Natomiast męskim kłopotem jest słabej jakości nasienie. Co się dzieje ze spermą? - pytają coraz głośniej naukowcy i lekarze. Odpowiedź być może przyniesie rozłożenie plemników na czynniki pierwsze, czyli białka, z których są zbudowane. Odkryto ich już ze 300, ale tylko kilka doczekało się opisania. Naukowcy wierzą, że to białka właśnie strzegą sekretu zarówno wyjątkowej energii i determinacji plemników jak i wszelkich zaburzeń. Liczą na rozwikłanie tajemnicy płci, ewolucji i płodności. Ale na razie ważniejsze jest, by dowiedzieć się dlaczego plemniki wielu mężczyzn są słabsze, mniej liczne i nie tak zadziorne jak kiedyś.
Podejrzani: ftalany i pestycydy
Wrogiem męskiej płodności są chemikalia powszechnie dziś stosowane. Pierwszy to ftalany, związki używane do produkcji plastiku, ale obecne też w kosmetykach. Mamy z nimi kontakt na co dzień – przenikają do wody z rur wodociągowych i plastikowych pojemników, są w folii do żywności oraz w plastikowych opakowaniach, poza tym w szamponach, dezodorantach, lakierach do paznokci, a nawet w perfumach. Ftalany, już te z organizmu matki w okresie płodowym, obniżają produkcję testosteronu i demaskulinizują czyli zmniejszają męskość maleństwa jeszcze przed urodzeniem. Ftalany ze środowiska zakłócają produkcję testosteronu w organizmach dorosłych mężczyzn.
Drugi obwiniony to pestycydy – związki, które stosuje się do zwalczania najrozmaitszych organizmów, które są szkodnikami. Nie tylko na polu, z czym najczęściej się kojarzą, ale także w mieszkaniach, szpitalach czy magazynach. Pestycydy są źródłem estrogenów środowiskowych czyli substancji które działają tak, jak żeńskie hormony płciowe. Dostając się do organizmów mężczyzn zakłócają ich gospodarkę hormonalną. Feminizują panów, a pierwszym objawem takiej kreciej roboty jest właśnie coraz słabsze nasienie.
Podejrzanymi o osłabianie męskiej płodności są też laptop i komórka. Plemniki, jak pingwiny, lubią chłód. Najlepiej im się mnoży w temperaturze o 3-5 stopni Celsjusza niższej od ciepłoty ciała. A panowie lubią pracować z notebookiem na kolanach. Laptop nagrzewa się. Kiedy leży na udach, w bezpośrednim sąsiedztwie jąder podnosi także ich temperaturę. Nawet krótkotrwały skok w górę na termometrze może zaszkodzić plemnikom. Z wpływem telefonu komórkowego na jakość nasienia naukowcy mają większy kłopot. W badaniach wyszło im, że u mężczyzn, którzy korzystają z komórki 2-4 godzin dziennie ruchliwość plemników i ich zdolność przetrwania spada o 30 procent, a ich średnia ilość na mililitr nie przekracza nędznych 50 milionów. Ale sami badacze zastanowili się, w jaki niby sposób trzymanie telefonu przy uchu mogłoby wpłynąć na parametry spermy. To noszenie aparatu w kieszeni spodni szkodzi plemnikom, ogłosili węgierscy naukowcy. Niewykluczone, że promieniowanie emitowane przez aparat uszkadza DNA. Amerykanie zaś przestrzegają, żeby nie wysyłać SMS-ów trzymając telefon w dłoni opartej na udzie blisko podbrzusza. To podobno też za bardzo podgrzewa jądra. Plemniki lepiej czują się w bokserkach niż obcisłych slipach, nie lubią dopasowanych spodni. Duszą się podczas długich godzin spędzanych w samochodzie czy za biurkiem. Wolą basen z chłodną wodą niż saunę.