Kung-fu ćwiczy się dla zdrowia i rozwoju wewnętrznego - powiedział nam w wywiadzie mistrz sztuk walki Hong Zhitian. Teraz jego uczeń, Piotr Osuch, opowiada dlaczego chińscy mistrzowie chętniej uczą dziś Europejczyków. Okazuje się, że to my jesteśmy bardziej gotowi na ból treningu i zdeterminowani, by przekraczać swoje ograniczenia.
Sławomir Zygmunt: Opowiedz w jaki sposób zetknąłeś się z mistrzem *Hong Zhitian?
Piotr Osuch: Po raz pierwszy do Chin pojechałem na turniej w 1985 roku. A do Pekinu pierwszy raz wybrałem się też na turniej 4 lata później. I wtedy poznałem na uniwersytecie Marka Klajdę, który był uczniem mistrza Hong Zhitiana. Mistrz chciał poznać przybysza z Europy, który ćwiczył wushu (na Zachodzie nazywane kung-fu). Było to także zbieżne z tym, że mistrz chciał się skupić na nauczaniu Europejczyków. Spotkaliśmy się, pokazałem mu technikę wushu Hung Gar Kuen*, którą ćwiczyłem już kilka lat. Zainteresowało go to. W 1990 roku pojechaliśmy do klasztoru Shaolin na turniej. Kiedy kilka lat temu postanowiłem zamieszkać w Pekinie zostałem uczniem mistrza Hong Zhitiana.
Sławomir Zygmunt: Mistrz Hong Zhitian uczył się systemu obrony, który był wykorzystywany do obrony cesarza?
Piotr Osuch: Tak. Nauczył się go od swojego nauczyciela Wu Binlou, który był w gwardii cesarskiej. Zresztą to Wu Binlou zasugerował Hong Zhitianowi, żeby bardziej skupić się na nauczaniu Europejczyków niż Chińczyków.
Sławomir Zygmunt: Dlaczego?
Piotr Osuch: To wynika z wielu rzeczy. Jedna jest taka, że tego co masz pod nosem nie dostrzegasz i nie doceniasz. Europejczycy jak się biorą za wushu to wkładają w to więcej serca i zainteresowania niż Chińczycy. Z tym się wiąże też kaligrafia, kultura, historia, muzyka, język. Cała otoczka, która dla Chińczyków jest dosyć naturalna, w związku z tym oni czasami nie doceniają tego, co mają na wyciągnięcie ręki. Europejczycy mają też taką właściwość, że jak się biorą za naukę wushu to zgłębiają ją bardzo wnikliwie. Czytają zaraz książki o kulturze, interesują się historią itp. I zresztą, to trzeba podkreślić, pracują bardzo ciężko. Oczywiście nie wszyscy, ale są tacy ludzie, którzy potrafią się bardzo zaangażować, wręcz poświęcić sztukom walki. I Chińczycy to dostrzegają i doceniają. Zdarza się że w trakcie nauki wushu uczeń chiński nie daje rady i się poddaje, natomiast Europejczyk zaciśnie zęby i będzie kontynuował nawet bardzo trudny trening. Ale to są poszczególne jednostki. To się bierze z pewnych cech psychicznych. Rozumiesz, o co chodzi? Że możesz paść na nos, ale będziesz to robił, nie poddasz się.
Sławomir Zygmunt: Jestem zaskoczony, że Chińczyk padnie na nos i się nie podniesie?
Piotr Osuch: Młode generacje się zmieniają i już trochę idą na łatwiznę. Wybierają łatwiejsze, prostsze rzeczy: dyskotekę, kino, inne rozrywki. Kung-fu jest trudną i wymagającą dziedziną życia. Temu się trzeba bardzo poświęcać. I naprawdę, bez bólu tu się niewiele osiągnie. Tu musi być ból.
Sławomir Zygmunt: Lata bólu?
Piotr Osuch: Tak, lata bólu.
Sławomir Zygmunt: Piotrek, ale tak szczerze, czy po tych latach bólu on znika, czy jest jednak przez cały czas?
Piotr Osuch: Ból jest cały czas. Niestety nie ma tak dobrze, że po kilka latach towarzyszący treningowi ból znika i przychodzi tylko zbieranie śmietanki, odcinanie kuponów. Zbieranie śmietanki jest przez cały czas. Po pierwsze już podczas treningu, kiedy wykonujesz jakieś skomplikowane ćwiczenia, które kosztują cię dużo energii, wysiłku, ale czujesz ogromną satysfakcję, zadowolenie, bo zaczynasz produkować endorfiny. Po drugie po treningu czujesz się lepiej. Jesteś mocniejszy, sprawniejszy, zdrowszy, nie chorujesz. To są plusy treningu. I one są niewspółmiernie duże do tego bólu, który się wkłada w ćwiczenia. Oczywiście niektórym ludziom przez ten ból nie chce się przejść. Jak się zatrzymasz na progu bólu to nie dostaniesz tego, co jest za tym progiem. To jest ta najistotniejsza i najtrudniejsza rzecz w kung-fu. Że robisz jakieś ćwiczenie i masz ochotę przestać, ale wiesz, że nie powinieneś przestać, bo cel jest kawałek dalej. I tu te słabsze osobniki, niestety odpadają.
Sławomir Zygmunt: Jak to się kształtuje procentowo? Na przykład na 20 ludzi, którzy zaczynają trenować kung-fu, ilu kończy trening?
Piotr Osuch: Odpowiem tak: ze 100 rozpoczynających trening zostaje 1-2. Ja po 30 latach zajmowania się wushu mam koło 10 uczniów, którzy już ćwiczą 15-20 lat. Czyli masz pewien współczynnik. Przez 30 lat przez naszą szkołę przewinęło się kilku uczniów, którzy się poświęcili, zaangażowali w trening. Reszta odpadła.
Rozmawiał: Sławomir Zygmunt
*Hung Gar Kuen - Pięść Rodziny Hung (pin-yin Hongjiaquan), styl wushu (kung-fu) wywodzący się z południa Chin.
*Hong Zhitian - wybitny mistrz kung-fu stylu Chuojiao Fanzi - jedyny spadkobierca linii pekińskiej, wiceprezydent Pekińskiej Grupy Naukowej Chuojiao Fanzi. Urodził się w 1946 roku, był uczniem słynnego mistrza Wu Binlou. Mieszka w Pekinie.
Przeczytaj także wywiad z mistrzem Hong Zhitian: sztuki walki służą zdrowiu.
Piotr Osuch – mistrz wushu (inaczej kung-fu). Prezes Polskiego Stowarzyszenia Wushu Tradycyjnego i Kultury Chińskiej oraz członek Chińskiego Stowarzyszenia Sztuki. Przygotowywał polską reprezentację wushu na olimpiadę w Pekinie. Od dziecka był zafascynowany Chinami. Kilka temu zamieszkał tam na stałe. W Pekinie ma własną szkołę wushu. Pod kierunkiem jego wychowanków można praktykować tę formę sztuki walki także w Polsce. |