Żyjemy otoczeni muzyką. Sączy się lub wręcz grzmi w domach. Słuchamy jej jadąc samochodem i w pracy, z radia albo przez Internet czy z odtwarzacza CD w komputerze. Wpadamy w muzykę wchodząc do sklepu, a nawet do fryzjera. Mocno utrudnia rozmowy w kawiarniach, barkach, pubach i restauracjach. A gdyby nam było tego mało – zawsze możemy posłuchać muzycznego radia albo własnego wyboru nagrań w iPhonie. A jednak jesteśmy znacznie dalej od muzyki niż wtedy, gdy w jaskini graliśmy ją na prymitywnych bębenkach.
Kiedyś śpiewaliśmy z radości, smutku, na pocieszenie, dla mobilizacji, w chwilach triumfu czy przy pracy albo z czystej radości życia. Już wtedy wiedzieliśmy, że muzyka przenika nas, porusza, a nawet leczy choroby. Rytmiczna tarantella, według wierzeń ludowych miała pomagać w przypadku ukąszenia pająka tarantuli. Tego nikt dotąd nie zweryfikował, ale wiadomo za to, że muzyką można leczyć zaburzenia psychiczne i nerwice, pomaga chorym, którzy utracili zdolność mowy (afazja) czy pamięć (amnezja), jest przydatna w rehabilitacji po urazach, reguluje ciśnienie krwi i rytm serca, może nawet pomóc uśmierzać ból.
Jak w nas gra
Dźwięk jest falą, ma swoją częstotliwość drgań i dosłownie nas przenika, bo wpływa na pulsowanie najdrobniejszych cząstek naszego ciała. Muzyka, która tworzy z dźwięków całe struktury, płynące w określonym rytmie, tempie i metrum czyli pulsowaniu, wprawia całe ciało w rezonans. Rytm serca, oddechu, a nawet fal mózgowych dostosowuje się do muzyki. Może ona nieść pozytywne lub negatywne wibracje, harmonizuje lub roztraja. Przy tym, jak się okazało po dokonaniu wielu badań nad wpływem muzyki na organizm, reagujemy na nią bardzo indywidualnie. Utwory, które płyną teraz niemal zewsząd, nie zawsze są dla nas korzystne. Warto więc być wybrednym w wyborze tego, czego słuchamy.
Muzyczne wsparcie
Kiedyś śpiewali chłopcy u szewca, chłopi na polach, kobiety przy darciu pierza, żołnierze w marszu czy galernicy na galerach. Gdyby prześledzić wykonywane przez nich piosenki łatwo znaleźlibyśmy wspólny muzyczny mianownik: wszystkie pomagały utrzymać rytm pracy czy marszu. Neurolodzy zbadali dlaczego tak się dzieje – otóż ośrodki mózgowe słuchu oraz „obsługujące” czynności motoryczne bardzo blisko i ściśle ze sobą współpracują. To znaczy: bodźce słuchowe pobudzają jednocześnie korę słuchową i motoryczną. Dlatego przy śpiewie czy muzyce praca fizyczna idzie szybciej, lżej i bardziej efektywnie. Nie bez przyczyny taką karierę zrobiły wszelkie formy aerobiku czyli ćwiczeń przy muzyce. Jest dobrana tak, by współgrać z rytmem serca podczas ćwiczeń i pomagać lepiej znosić wysiłek. Jeśli mamy więc do wykonania jakąś męczącą pracę albo chcemy pomóc sobie przy wysiłku sportowym warto znaleźć dobre tło muzyczne. Mnie bardzo pomagają przy sprzątaniu, którego z całego serca nie znoszę, nagrania zespołu ABBA.
Oliver Sacks, psychiatra i neurolog, autor znanej książki pt. „O mężczyźnie, który pomylił żonę z kapeluszem”, opisuje na własnym przykładzie, jak muzyka pomogła mu w dość dramatycznej sytuacji. Na stoku tak nieszczęśliwie upadł, że zerwał sobie mięsień. Był daleko od ludzi, skazany na siebie. Zaczął więc zjeżdżać na siedzeniu, wiosłując rękami. Początkowo niezdarnie, ale rytmiczne piosenki, które sobie śpiewał pomogły mu ustalić dobre tempo i synchronizację ruchów. Muzycznie wykształcony Sacks śpiewał między innymi pieśń burłaków na Wołdze, ale każdy z nas na pewno zna inne rytmiczne „ratunkowe” piosenki. A jeśli nie umiemy i nie chcemy śpiewać, nawet za cenę życia? Nic nie szkodzi. Badacze mózgu wykryli, że bezgłośne „odśpiewanie” pieśni we własnej głowie, tak samo wpływa na ośrodki mózgowe odpowiedzialne za ruch, jak prawdziwe wykonanie. Zdecydowana większość z nas ma zdolność wyobraźni muzycznej i może odtwarzać różne utwory we własnym wnętrzu.
Lekarstwo dla emocji
W popularnym serialu Ally McBeal zestresowani adwokaci przed trudnymi sprawami, odśpiewywali w gabinecie albo przed lustrem w toalecie „swoją piosenkę” - utwór, który dodawał im siły i wiary. W filmie „Czas Komanczów” jeden z bohaterów, złapany i uwięziony, pomagał sobie przetrwać śpiewając skoczne pieśni. To nie jest tani chwyt scenarzystów. Muzyka i śpiew są w stanie, omijając świadomość, trafić wprost to ośrodka, w którym przechowujemy doświadczenia i wspomnienia. Naukowo nazywa się to aktywowaniem śladów pamięciowych.
Podobnie jak zapachy utwory kojarzą się z wydarzeniami i stanami emocjonalnymi. Za pomocą muzyki, która powiązała się z czymś dobrym w naszym życiu można więc przywołać stan, w którym czuliśmy się mocni, optymistyczni i radośni. Czasem skojarzenia trudno jednoznacznie rozpoznać. Mnie odwagi i ducha w chwilach zwątpienia dodaje chór Va pensiero z opery Nabucco Giuseppe Verdiego, choć świadomie nie kojarzy mi się z niczym szczególnym. Ale sam utwór ma klimat mocy i wzniosłości, w końcu stał się nieoficjalnym hymnem Włoch. Muzyka niesie więc także kulturowe archetypy, wywierające na nas wpływ.
W psychoterapii wykorzystuje się muzykę do odblokowywania emocji i doświadczeń, które z jakiś powodów wyparliśmy, a które wciąż wpływają na nasze życie, choć działają poza świadomością. Muzykoterapię stosuje się na przykład w terapii nerwic. Często łącząc ją także ze swobodnym tańcem, by umożliwić wyrażenie tego, co odkryje w nas muzyka, a co trudno jest ująć w słowa. Muzyka do profesjonalnej muzykoterapii jest zazwyczaj skomponowana w specjalny sposób. Zajmują się tym często muzycy wykształceni na wydziałach muzykoterapii uczelni muzycznych, we współpracy z terapeutami.
Dla terapeuty cennym tworzywem mogą być także melodie, które spontanicznie pojawiają się w umyśle. Ilu z nas zdarzyło się, że nagle przyczepiła się do nas piosenka, której nie słyszeliśmy wiele lat? Skąd? Dlaczego? Psycholodzy i psychiatrzy chętnie zajmą się analizą takiego przypadku. Neurolodzy raczej skłonni są uznawać to za figiel mózgu, który nagle włączył starą taśmę, bez konsultacji z żadnym poziomem Ja.
Czas relaksu
Muzyka, wprawiając ciało w rezonans i działając na mózg, reguluje ważne funkcje życiowe. Szybka i rytmiczna przyspiesza akcję serca i oddychanie, podnosi nastrój i poziom energii. Utrzymana w rytmie naszego serca relaksuje i koi. Muzykoterapeuci, choć dziś uważają, że najlepiej na człowieka działa muzyka, która mu się podoba, bo wprawia go w pozytywny rezonans, podkreślają, że utwory niektórych kompozytorów u wielu osób wywołują podobne reakcje. Muzyka Jana Sebastiana Bacha pomaga odzyskać harmonię, integruje ciało i umysł. Utwory Wolfganga Amadeusza Mozarta natomiast relaksują, ale też ułatwiają koncentrację, odświeżają umysł i pomagają w pracy intelektualnej. Powstało już sporo wytwórni, które nagrywają specjalne płyty z muzyką relaksacyjną, medytacyjną czy do domowej muzykoterapii. Bardzo często są tam utwory właśnie Bacha i Mozarta, ale również Piotra Czajkowskiego, Claude'a Debussy'ego, Jana Brahmsa czy Ludwika van Beethovena. Bywa, że w nagrania lub pomiędzy nimi wplecione są odgłosy przyrody.
Gongi i dudnienia
Dzwony czy gongi, choć nie jest to muzyka w potocznym rozumieniu, także wpływają na nasz organizm. Od kilkunastu lat w Polsce pracują także terapeuci posługujący się tradycyjnymi misami tybetańskimi. Jest to swego rodzaju masaż dźwiękiem. Misy są różnej wielkości i wywołują dźwięki o różnej częstotliwości drgań. Rezonans jaki wywołują w naszym ciele jest kontrolowany i stosowany z pełną świadomością. Za pomocą masażu misami tybetańskimi przywraca się prawidłowy obieg energii w ciele, co według tradycyjnej medycyny chińskiej czy ajurwedy jest fundamentem dobrego zdrowia. Okazało się również, że nasze ciało lubi dysonanse. Czyli takie akordy, które brzmią niezgodnie, jakby kłóciły się czy zgrzytały. I wbrew opiniom, że współczesna muzyka poważna oparta na dysonansach właśnie, jest denerwująca, dysonanse, według najnowszych opinii naukowców, wprowadzają nas w stan głębokiego relaksu. Muzycy, którzy są jednocześnie muzykoterapeutami, jak np. jazzman Bogdan Halicki, organizują takie koncerty z użyciem normalnych instrumentów i gongów.
W muzyce jest cały świat i wszechświat. Można w niej odnaleźć swoje ukryte pragnienia i marzenia, zgubione części własnego ja i nić łączącą z Kosmosem. Ale jest też prosta radość, przyjemność, wzruszenie. Weźmiemy z niej tyle, na ile się otworzymy.
Muzyka pomaga także ludziom poważnie chorym: osobom po ciężkich urazach, po udarach oraz z zanikami pamięci.
Dźwięczny terapeuta
Muzyka pomaga także ludziom poważnie chorym: osobom po ciężkich urazach, po udarach oraz z zanikami pamięci.
* Długo unieruchomione ciało – noga, ręka czy biodro – nawet po wyzdrowieniu, kiedy nie ma anatomicznych ani fizycznych przeszkód dla ruchu, wymaga długiej rehabilitacji. Ludzie z takimi urazami często mówią, że nie czują swojej ręki czy nogi, zapominają jak nią ruszać. Istnieją ku temu przyczyny neurologiczne. Otóż mózg, który nieustannie tworzy i aktualizuje mapę naszego ciała, przestaje „widzieć” jego unieruchomioną część. Po prostu noga lub ręka znika z mapy ciała! Dlatego teraz lekarze starają się do minimum skrócić okres unieruchomienia. Ale jeśli mózg jednak wymaże jakąś część ciała ze swojej mapy, jest na to sposób – muzyka. Jej zdolność do pobudzania kory motorycznej może wydobyć ruch z zapomnienia.
* Osobom, które stracą mowę, często w procesie jej odzyskiwania pomaga śpiew, zwłaszcza tym, które wypowiadają już słowa, ale ich mowa jest rwana, bez intonacji i rytmu. Śpiewanie pobudzające ośrodki mózgowe pomaga odzyskać zdolność normalnego mówienia.
* Ludziom, którzy tracą pamięć także pomaga śpiewanie. To swoisty powrót do dzieciństwa, kiedy uczyliśmy się różnych czynności i umiejętności, wyśpiewując w postaci melodyjnych i rytmicznych rymowanek, to, co robimy. Śpiewanie różnych sekwencji codziennych czynności stosuje się na przykład u osób z chorobą Alzheimera.
Domowa muzykoterapia
Są utwory muzyki klasycznej, które sprawdzają się w przypadku wielu ludzi. Warto więc mieć je w swoim zestawie płyt i słuchać. Niekoniecznie celebrując to zasiadaniem w fotelu. Mogą nam towarzyszyć przy codziennych czynnościach zamiast radiowej play listy.
Jeśli chcemy uporządkować swoje życie, coś w nim zmienić, lepiej poznać siebie i swoje pragnienia warto słuchać:
Romansu na skrzypce i orkiestrę F-dur op. 50 Ludwika van Beethovena
Koncertu skrzypcowego e-moll cz. 2 i 3 Mendelssohna-Bartholdyego
Symfonii C-dur Jowiszowej oraz Serenady G-dur „Eine Kleine Nachtmusik” Wolfganga Amadeusza Mozarta
Sonaty fortepianowej „Apassionate” op. 57 cz. 2 i 3 Ludwika van Beethovena
Jeżeli zależy nam na zmniejszeniu napięć słuchajmy:
V Symfonii c-moll cz.1 oraz VI Symfonii Pastoralnej cz.1 Ludwika van Beethovena,
Niedokończonej VII Symfonii H-moll cz. 1 i 2 Franciszka Schuberta,
Bolera Maurice'a Ravela,
V Koncertu Brandenburskiego cz. 2 oraz VI Koncertu Brandenburskiego cz. 2 Jana Sebastiana Bacha.
Anna Ławniczak