Polacy przewidujący i przygotowani? Rzadko tak o sobie myślimy. A przecież umiemy zadawać wyprzedzające ciosy! Pokazuje to nowy film Waldemara Krzystka pt. "80 milionów". Sensacyjna opowieść o czasach Solidarności.
Dziesięć dni przed wprowadzeniem stanu wojennego. Atmosfera gęstniała, ale mało kto spodziewał się, że 13 grudnia na ulice Polski wyjedzie wojsko. Byli jednak tacy, co wiedzieli. Działaczom "Solidarności" Regionu Dolny Śląsk w ostatniej chwili udało się wypłacić z konta banku 80 milionów złotych, co pozwoliło im potem przeznaczyć te pieniądze na pomoc najbardziej potrzebującym oraz na walkę w podziemiu. O tej brawurowej akcji opowiada najnowszy film Waldemara Krzystka ("Mała Moskwa", "Ostatni prom") pt. "80 milionów". Trzeba tutaj dodać, że te 80 milionów złotych to były pieniądze związkowe pochodzące ze składek. Gdyby ich nie udało się w porę wypłacić, konto zostałoby zablokowane, a pieniądze przejęliby komuniści. A tak majątek dolnośląskiej "Solidarności" ukrył w swym pałacu kardynał Henryk Gulbinowicz, metropolita wrocławski, i środki posłużyły wielkiej sprawie. Choć do dziś są tacy, którzy wierzą w fałszywe informacje, jakie rozpuszczała o tych pieniądzach Służba Bezpieczeństwa.
Bohaterowie filmu są wzorowani na wybitnych działaczach dolnośląskiej „Solidarności” – Władysławie Frasyniuku, Józefie Piniorze, Piotrze Bednarzu i Stanisławie Huskowskim.
"80 milionów" na szczęście nie jest brykiem z historii współczesnej, lecz świetną opowieścią w konwencji kina sensacyjnego, od pierwszej do ostatniej sceny trzymającą w napięciu. Film, co najważniejsze, nie pokazuje bohaterów jako tych wykutych w marmurze czy w żelazie, tylko jako młodych mężczyzn z krwi i kości. W ich buncie właściwie nie ma polityki, co według mnie jest ogromnym plusem filmu. Widzimy głównie niezgodę na komunistyczną rzeczywistość, na szarzyznę dnia codziennego, na kolejki po chleb.
Realia tamtych czasów zostały świetnie zaprezentowane, co wcale nie było takie proste, bo po 30 latach jednak sporo się w naszym kraju zmieniło. Sceny masowe z demonstracji na Moście Grunwaldzkim oraz z bitwy z zomowcami zasługują na najwyższe uznanie.
Warto zwrócić uwagę na ścieżkę dźwiękową filmu. W tle wydarzeń rozgrywających się na ekranie słychać polskie piosenki: "Jestem kobietą" (Maanam), "Dorosłe dzieci" (Turbo), "Psalm stojących w kolejce" (Krystyna Prońko), "Chcemy być sobą" (Perfect). Te utwory to idealny komentarz do tamtych czasów.
Wszyscy aktorzy zagrali znakomicie. Niebezpiecznie szarżował na granicy parodii Piotr Głowacki w roli kapitana SB Sobczaka, ale jej nie przekroczył. Świetny był Adam Ferency w roli księdza kardynała. Przejmującą rolę dawnego cichociemnego zagrał Mariusz Benoit.
80 milionów - sensacyjny. Produkcja: Polska 2011. Scenariusz: Krzysztof Kopka, Waldemar Krzystek. Reżyseria: Waldemar Krzystek. Występują: Wojciech Solarz, Krzysztof Czeczot, Filip Bobek, Jan Frycz, Mariusz Benoit, Marcin Bosak, Mirosław Baka, Sonia Bohosiewicz.
A OTO CO POWIEDZIELI TWÓRCY FILMU, AKTORZY
I PRAWDZIWI BOHATEROWIE TEJ HISTORII:
Waldemar Krzystek (reżyser): Wiedziałem o tej akcji zaraz po jej wykonaniu, a więc tuż przed wprowadzeniem stanu wojennego 13 grudnia 1981 roku. To była głośna sprawa. Minęło wiele lat i pewnego dnia producent Piotr Kurek zasugerował mi, bym zrobił o tym film. Początkowo nie miałem pomysłu, ale sprawa ruszyła, kiedy postanowiłem napisać scenariusz wspólnie z Krzysztofem Kopką. Ile w tym filmie jest prawdy? Generalnie wszystko się zgadza, wszystko się odbyło właśnie tak. Ale w filmie chciałem pokazać też prawdę o tamtych czasach. Realia, w jakich wtedy żyliśmy. Zgromadziliśmy np. 2 tysiące kostiumów, bo teraz ludzie się ubierają zupełnie inaczej. Także kilka postaci bohaterów miało pokazać ludzi tamtych czasów, tych walczących. Musiałem więc skondensować niektóre biografie, ale nie ma w tym scenariuszu nieprawdy.
Stanisław Huskowski: Mam sporo uznania dla całej ekipy, że w sumie z banalnej sprawy stworzyła prawdziwy film akcji.
Władysław Frasyniuk: Film jest zrobiony nieposągowo i przedstawia historię w sposób prawdziwy. I nie pokazuje bohaterów, którzy zginęli za sprawę. To niebywałe, ale po sejmie chodzi wielu polityków, którzy twierdzą, że w stanie wojennym walczyli z komuną, byli bici, tyle, że my z Solidarności ich nie znamy, nie przypominamy sobie, żeby oni w ogóle działali w tamtych czasach. Tak to jest z tą naszą polską historią. Film Krzystka przywraca piękną kartę w historii Solidarności. Dolny Śląsk był jedynym regionem, który przygotował się do stanu wojennego, do walki w podziemiu. W dużym stopniu dzięki tym 80 milionom. W filmie zagrali świetni aktorzy.
Filip Bobek (w filmie gra Władysława Frasyniuka): Niełatwo jest zagrać kogoś takiego jak Frasyniuk. Ale mam nadzieję, że podołałem zadaniu.
Sonia Bohosiewicz (gra funkcjonariuszkę SB): Mimo że grałam okropną postać to starałam się ją troszkę uczłowieczyć. W tamtym czasach esbecy myśleli, że mają rację. Postać, którą odtwarzam sądziła, że jest patriotką, że jest po właściwej stronie.
Piotr Głowacki (gra kapitana SB Sobczaka): Jeśli chodzi o postać, którą grałem to miałem swoje źródło informacji jak ją zagrać, ale nie mogę zdradzić, kto to był. Zaś jeśli idzie o specyficzny język kapitana Sobczaka to korzystałem także z poczucia humoru reżysera Waldemara Krzystka.
Władysław Frasyniuk: Specyficzny język esbeków w filmie, "rzucanie mięsem", to sama prawda. Esbecy straszliwie przeklinali, i mężczyźni, i kobiety. Ma to więc w filmie swoje uzasadnienie. A role funkcjonariuszek Służby Bezpieczeństwa są w filmie znakomite i bardzo wiarygodne - takie były i tak się zachowywały.
Wojciech Solarz (gra Stanisława Huskowskiego): Bardzo przeżywałem udział w tym filmie. Pan Stanisław Huskowski sporo mi opowiadał o tamtych czasach. Ale też prosił, bym nie grał jego postaci na kolanach.
Maciej Makowski (gra Piotra Bednarza): Wspominam pracę przy tym filmie fantastycznie. Można powiedzieć, że Piotr Bednarz był takim rycerzem Solidarności. Mimo tego starałem się nie grać mesjanizmu.
Krzysztof Czeczot (gra Józefa Piniora): Czasy pierwszej Solidarności były niesamowite. Tamci ludzie robiąc ważne rzeczy przy okazji się świetnie bawili.
Krzysztof Kopka (scenarzysta): Z dużą przyjemnością odbyłem tę podróż w przeszłość. Na początku było trochę problemów z pisaniem, gdyż chcieliśmy za dużo w scenariuszu opowiedzieć o Solidarności, o ludziach z nią związanych, o tym co wspaniałego zrobili. Dlatego pierwsza wersja była bardzo długa. I potem przeżywaliśmy dramat, gdy trzeba było przycinać scenariusz do formatu filmu dwugodzinnego.
Waldemar Krzystek (reżyser): Przy okazji kręcenia filmu kinowego miał powstać 4-odcinkowy serial dla telewizji. Poszedłem na spotkanie w tej sprawie. Jednak kiedy ówczesny prezes TVP powiedział mi: "Nie czas teraz, by budować legendę Solidarności", wyszedłem i trzasnąłem drzwiami. W sumie szkoda, że taki serial nie powstał, bo pokazalibyśmy w nim także i inne ciekawe akcje Solidarności.
Krzysztof Kopka (scenarzysta): Spotkałem się ze znajomym i powiedziałem mu o czym będzie film "80 milionów". Znajomy na to: "Przypominam sobie tę historię, była głośna nie tylko na Dolnym Śląsku, ale i w całej Polsce. To z tych 80 milionów Frasyniuk zbudował sobie willę, a potem firmę". To niesamowite, że w tę esbecką wersję po tylu latach i zmianie ustroju wciąż wierzy wielu ludzi. I chociażby dlatego, by pokazać im jak było naprawdę, warto było opowiedzieć tę historię na ekranie.
Waldemar Krzystek (reżyser): W grudniu 1981 roku, po tej akcji, esbecy straszyli księdza kardynała Henryka Gulbinowicza, że spalą pałac, jeśli nie odda im 80 milionów złotych. Odpowiedział im: "Jeśli podpalicie pałac, nikt z niego nie wyjdzie. Wszyscy się spalą". Esbecy odpuścili, bo gdyby do tego doszło sprawa odbiłaby się szerokim echem na całym świecie. Ksiądz kardynał Henryk Gulbinowicz widział film "80 milionów". Powiedział mi, że Polacy potrzebowali tego filmu i że Polska powinna się przestać wstydzić, jak to robiła przez całe lata. Solidarność to piękna karta w naszej historii.
Napisał: Sławomir Zygmunt