Potem przyszła kolej na nas wszystkich. Biskup i stojący bliżej wodnego krzyża księża nabierali wody w plastikowe naczynia i wyrzucali jej obfite strumienie na głowy falującego tłumu. I było tak, jakby ta woda wyzwoliła ruch i gwar, obudziła życie. Ci, którzy otrzymali błogosławieństwo, wycofywali się robiąc miejsce innym. W tym rejwachu, w tym wydostawaniu się i przeciskaniu, zawarły się najważniejsze chwile tego poranka. Woda błogosławiła, odnawiała chrzest i jednocześnie dawała ożywczą radość ludziom umęczonym nocnym czuwaniem i nasilającym się z każdą chwilą upałem. Opuszczając to miejsce czułam, że każdy niesie w sobie to samo - przekonanie, że woda, która nas obmyła, uczyniła nas odrobinę lepszymi.
Późnym rankiem, u stóp świętego namiotu rozpoczęła się nowa procesja. Sznur kolorowych parasoli znowu chronił Taboty, które wracały do kościołów. Tym razem procesja zatrzymywała się wiele razy, a my mogliśmy z bliska przypatrzeć się tańcom i strojnym szatom księży dźwigającym święty ciężar. Poranek przechodził w dzień, który celebrowany będzie jeszcze wiele godzin po tym, jak kościoły wraz z ich Tabotami zostaną poświęcone raz jeszcze, a na drodze, przez którą przeszedł tłum zapanuje cisza i opadnie kurz.
To będzie długi, radosny dzień. Nic więcej nie można dodać.
Tamara Dubiel
Tamara Dubiel - od lat studenckich z zamiłowania pilot i przewodnik. Kilka lat przepracowanych w korporacjach było zakosztowaniem tzw. stabilizacji, za którą tęskniła, ale której nie polubiła. Trzy lata temu oddała służbowe auto oraz komórkę i założyła Biuro Podróży Aslema Tours, które prowadzi wspólnie z Sylwią Huber. |