Kiedy przyplącze nam się choroba, ból czy uraz zwykle pytamy: dlaczego? Medycyna psychosomatyczna wiąże choroby z emocjami. Na przykład wrzody żołądka łączy ze złością, krótkowzroczność z lękiem przed światem. Ale każdy z nas jest przecież małym kosmosem różnym od innych. Ciało wysyła unikalne sygnały, zrozumiałe tylko dla nas. Śle je, bo coś ważnego chce nam powiedzieć. Dlatego warto zapytać po co boli mnie głowa, po co złamałem nogę czy złapałem grypę.
Oswoiliśmy się już z faktem, że emocje i przeżycia „wychodzą” w postaci dolegliwości fizycznych. Ale psychologia zorientowana na proces podchodzi do tego zjawiska jeszcze nieco inaczej. Nie przypisujemy znaczeń psychicznych poszczególnym chorobom. To co wydarza się w ciele traktujemy indywidualnie. Spójrzmy na życie jak na proces. Nic nie dzieje się w nim przypadkiem. Różne wydarzenia w życiu i przypadłości cielesne do czegoś nas prowadzą. Często trudno nam od razu zorientować się do czego. Symptomy, czyli np. bóle głowy, ściskanie w gardle, napięcie barków, problemy z żołądkiem itp. reprezentują właśnie nasz niepowtarzalny proces. Są ukrytą informacją na temat czegoś ważnego w naszej psychice, co zostało zmarginalizowane. Terapeuci, którzy tak właśnie pojmują sens pojawiania się fizycznych sygnałów, podążając za procesem klienta pomagają mu w znalezieniu znaczenia tego, co dzieje się z ciałem. W takim sensie bolesne, ale prozaiczne złamanie nogi może doprowadzić do odkrycia bardzo głębokich treści psychologicznych lub duchowych. Czasem nie tylko indywidualnych. Przez to, co się dzieje w ciele jakiejś osoby może przejawiać się informacja istotna nie tylko dla niej, ale także dla większej grupy ludzi.
Odkrycie znaczenia jakie ukrywa się pod sygnałem wysyłanym przez ciało może być początkiem ważnych zmian w życiu. Bywa też, że powoduje zniknięcie uciążliwego symptomu. To zjawisko oparte jest na znanej z fizyki zasadzie zachowania energii. Odrzucona informacja, np. stłumiony lęk, nie opuszcza organizmu, tylko zmienia swoją formę i pojawia się gdzieś w ciele w postaci jakiejś uciążliwej dolegliwości, np. bólu w barkach. Ten sam objaw u różnych osób ma inny sens i do czego innego je prowadzi. Czym jest wspomniany ból barków dla konkretnej osoby odkrywamy wchodząc wraz z nią w jej doświadczanie tego bólu. Trzeba się wczuć w ból, otworzyć na różne emocje, obrazy, fantazje, które się pojawiają, jak się na nim koncentrujemy. Wtedy można się zorientować, co kryje się za dolegliwością.
A potem dalej pytamy po co pojawił się symptom, który nam dokucza? Jakie znaczenie ma to napięcie i sztywność ramion, uporczywy kaszel czy ściskanie w gardle. W ten sposób odsłaniamy proces życiowy. U jednej z kobiet, w pewnym momencie, pojawiło się nieznośne ściskanie w gardle. W trakcie pracy z tym symptomem dotarła do lęku przed wyrażaniem siebie. Kiedy go wyraźnie poczuła, nazwała i przeżyła uwolniła się w niej duża energia. Pozwoliła ona na wyzwolenie się od lęku. Kobieta zaczęła swobodniej wyrażać siebie, swoje uczucia, poglądy, potrzeby. Zaczęła też śpiewać. Okazało się bowiem, że ukrytą w symptomie informacją był nie wykorzystywany od lat talent wokalny. Trudniej pracuje się z symptomami chronicznymi, tzn. wtedy, gdy choroba trwa wiele lat. Może zachodzić wtedy uwikłanie w system rodzinny, w kontekst kulturowy i społeczny.
Choroby i problemy psychologiczne wcale nie muszą być czymś patologicznym, niszczącym. Często można je potraktować jako przejawy rozwoju człowieka. Takie ostrogi kłujące ciało lub duszę i popychające do osiągnięcia pełni. W ten sposób patrzył na różne dolegliwości somy i psyche Carl Gustaw Jung. Także Arnold Mindell, twórca psychologii zorientowanej na proces, dostrzegał w chorobach i trudnościach psychicznych siły pchające do rozwoju. Podkreślał też, że często symptomy ciała bardzo wiążą się ze snami. Źródłem takiego spojrzenia na życie i rozwój człowieka jest poczucie, że wszystko jest tak naprawdę jednością, które ma swoje korzenie w taoizmie i buddyzmie zen. Stąd sny, symptomy cielesne i to, co dzieje się w naszych relacjach z innymi ludźmi, są różnymi sposobami (mówimy kanałami) przejawiania się tej samej informacji, którejś w jakimś momencie nie chcieliśmy usłyszeć. Jedna klientka śniła o tym, że wciąż ucieka. W jej szyi pojawił się silny nerwoból, a w związkach wciąż mierzyła się z siłą innych ludzi. Gdy weszła w doświadczenie bólu w trakcie pracy terapeutycznej odkryła swoją siłę, z której do tej pory nie korzystała. Do tej pory była osobą wycofaną, zanurzoną w życiu wewnętrznym. Po pracy, której punktem wyjścia był ból szyi, siła stała się nową jakością w jej życiu. Zaczęła jej używać. Nauczyła się odmawiać, nie wycofywała się z trudnych sytuacji, nie pozwalała już źle się traktować zarówno w pracy jak i w związkach.
Dobrze wykorzystana, w sensie rozwoju, choroba pozwala odkryć coś, czego do tej pory nie byliśmy świadomi, np. radość zabawy. A to wniesione do życia może zmienić nasze relacje z ludźmi. Po pracy nad symptomem klienci odkrywają niekiedy kontakt z Bogiem lub Absolutem. Kiedy indziej kończą jakiś etap swojego życia po to, by zacząć coś na nowo, inaczej. Jedna z klientek codziennie biegała. Pewnego dnia ogarnęła ją dziwna, obezwładniająca niemoc. Nie była w stanie nawet ubrać się w dres. Kiedy podczas terapii poddała się temu obezwładnieniu, odkryła, że tym co odbiera jej siły jest utrata nadziei. Do tej pory tkwiła w niszczącym związku licząc, iż kiedyś się zmieni na lepszy. Nie potrafiła stawić czoła prawdzie. Dopiero wczuwając się intensywnie w dziwne obezwładnienie dotarła do głęboko ukrytego poczucia, że nie ma już nadziei na uzdrowienie tego związku. Inna odkrywając znaczenie endometriozy (przerostu błony wyściełającej macicę), zrozumiała głębszy sens czekającego ją zabiegu. Psychologicznie było to oczyszczenie z obciążeń jakie nosiła w sobie. W swoich dotychczasowych związkach z mężczyznami przyjmowała rolę ofiary. Doświadczała upokorzeń, była głęboko zraniona w swojej kobiecości. Operacja oczyszczenia narządów z patologicznie rozrośniętej tkanki była symbolicznym usunięciem obciążających przeżyć i doświadczeń.
Bywa, że choroba jest szansą, żeby wyjść poza odgrywane dotąd role społeczne. Kobietom zdarza się zobaczyć np., że wcale nie jest dla nich najważniejsze życie rodzinne. Zależy im na czymś innym, a skupiają się na mężu i dzieciach, bo tego oczekuje od nich rodzina, społeczeństwo czy religia. Czasami ktoś nie chce zdrowieć, bo broni się przed powrotem do codziennej rutyny. Choroba chroni go przed tym.
Dla niektórych osób ważniejsze okazuje się wzmacnianie tożsamości, czyli tego kim jesteśmy. Dla innych wykraczanie poza nią, by znaleźć się w kontakcie z innymi aspektami swojej jaźni. Symptomy są poza naszą kontrolą. Niosą to, co nie należy do tożsamości. Stąd pracując nad nimi rozszerzamy ją. Ale sensu objawów cielesnych nie rozpoznamy posługując się tylko rozumem. Aby odkryć to unikalne znaczenie trzeba wejść w doświadczenie symptomu, by dotknąć je od wewnątrz. W psychologii zorientowanej na proces kluczem jest właśnie doświadczenie. Chodzi o przeżywanie, a nie myślenie o tym, co się czuje. Kiedy podchodzimy do doświadczenia jak buddyści, zachowując umysł otwarty i wolny od teorii, poglądów (także na swój temat) czy reguł, jest miejsce na pojawienie się nowych treści.
Przeczytaj także artykuł Elżbiety Królak Zaczyna się niewinnie.
Elżbieta Królak - psychoterapeutka, zajmuje się leczeniem uzależnień i pomocą w rozwoju osobistym. | |