Jak się utrwala uśmiech?
Zaszywa się usta i dodatkowo je klei. W moim filmie jest taka scena. Są dwa sposoby zaszywania: przez nos i od wewnętrznej strony przez szczękę, a drugi odwrotnie - przez szczękę do nosa. Na koniec wiąże się supełek wewnątrz ust albo nosa. Następnie skleja się usta, wcześniej ułożone w łagodnym uśmiechu. Istnieją też tzw. eyecups, półokrągłe przykrywki z małymi wypustkami, które wkłada się pod powieki. Zabezpieczają je przed otworzeniem się w czasie ceremonii pogrzebowej. Skoro wprowadzałam w ten świat aktorów, chciałam wiedzieć o nim jak najwięcej. Jak najbardziej zbliżyć się do śmierci, oswoić ją. Musiałam to przeżyć, bo wiedziałam, że będę ich prosiła, żeby oni to przeżyli.
Co Cię najbardziej w tym oswajaniu śmierci zaszokowało?
Miejska kostnica w Los Angeles. Przeczytałam o niej w „LA Times”. Trafiają tam ciała osób o nieustalonej tożsamości, samobójców, ofiar wypadków ulicznych, gangsterskich porachunków i zabójstw. Do tego miasta ciągną wszyscy – młode dziewczyny z nadzieją na zrobienie aktorskiej kariery, ludzie szukający łatwego zarobku. Często młodzi wpadają w złe towarzystwo, nałogi i separują się od rodziny. Kiedy nagle giną, nikt nie odbiera ich ciał. Limit zwłok w tej kostnicy wynosi bodaj 300, a kiedy tam pojechałam, było ich około 800. Wywarło to na mnie wstrząsające wrażenie. Taka kostnica nie ma nic wspólnego z estetycznym obrazkiem widywanym w filmach. To kilka wielkich hal wypełnionych trzypiętrowymi pryczami. Na każdej z nich leżało ciało. Jak w obozie koncentracyjnym. Ciała znajdowały się w różnym stopniu rozkładu, w zależności od tego ile czasu upłynęło między odnalezieniem zwłok a chwilą zgonu. Każde z ciał było owinięte przezroczystą folią, związaną białym sznurem przy kostkach i szyi. Wyglądało to tak, jakbyś miała do czynienia z rzędami wisielców. Na każdym leżała papierowa beżowa torebka z dokumentami i biżuterią.
Czego szukałaś w tej kostnicy?
Odpowiedzi na moje pytania. Co się z nami dzieje po śmierci? Czy jest etap przejściowy? Moją uwagę przyciągnęło ciało młodej dziewczyny z przyczepionym do stopy numerem 336. Wyglądała jakby wróciła prosto od fryzjera: króciutkie, świetnie ułożone włosy. A przy tym wydawało się, że oddycha – na wnętrzu folii nad jej ustami była para. Ale powiedziano mi, że to tylko wilgoć... Wręcz czułam jej obecność. Długo nie mogłam od niej odejść, a jestem osobą mocno stąpającą po ziemi. W sali, w której jest 300 ciał, coś się czuje, jakąś duchową obecność…
„Jak możesz wiedzieć, czym jest śmierć, skoro nie wiesz, czym jest życie” napisał Ryszard Kapuściński w „Podróżach z Herodotem”. Czy to mogłoby być motto do Twojego filmu?
Jak najbardziej! Bo chodzi o to, czy wykorzystujemy na sto procent to, co dostaliśmy od losu, swój cały potencjał, czy nie. Jeśli ma się marzenia, trzeba za nimi pójść. Nie bać się tego. A kiedy przeszkadza nam w tym rzeczywistość, należy próbować ją zmienić.
Rozmawiała: Aleksandra Szarłat
Aleksandra Szarłat - Dziennikarka, współautorka dwóch książek. Przez dwa lata szefowa kultury w Tygodniku "Fakt", przez siedem w "Twoim Stylu". Pasjonatka kina, członek FIPRESCI. Specjalistka od trudnych wywiadów. Prócz ww. czasopism publikowała m.in. w "Polityce", "Rzeczpospolitej", "Sukcesie", "Elle" i "Gali". Uwielbia podróże. |