„Wieża Babel”, to nasz najpiękniejszy mit, w którym nie zgadzamy się na pozostawanie w miejscu, w którym jesteśmy. Dzięki temu wewnętrznemu nakazowi, nie przyjmujemy z pokorą zrządzeń losu, tylko nauczyliśmy się działać – mówi Marek Sobczak, znany artysta malarz i grafik. On nie zgadza się na upraszczanie myśli, słów i sztuki. Nie chce łykać newsów, SMS-ów ani plastycznych emotikonów, które udają obrazy. W cywilizacyjnym pędzie do upraszczania wszystkiego ginie metafizyka sztuki. Coś co sprawia, że obraz, grafika czy rzeźba trafia nas w samo serce.
Sławomir Zygmunt: Spotkałem się z opinią, że przeciętny Francuz, Rosjanin, a nawet Holender ma znacznie większą wrażliwość estetyczną i lepiej potrafi odbierać sztuki plastyczne niż Polacy. Czy zgadzasz się z taką opinią, a jeśli tak, to skąd się to bierze?
Marek Sobczak: Jestem przeciwnikiem kategoryzowania narodów pod względem cech: delikatni Francuzi, kochający porządek Niemcy, pragmatyczni Holendrzy lub pijani Rosjanie. To nie jest tak, bo znam Rosjan abstynentów i bałaganiarskich Niemców. Podążając takim tropem myślenia, można byłoby uznać, że jesteśmy narodem urodzonych skoczków narciarskich, bo Adam Małysz przez kilka lat był bezkonkurencyjny w tej dyscyplinie. Podobnie rzecz ma się z wrażliwością na sztukę. Z Francją sprawa jest prosta, przez kilkadziesiąt lat Paryż był oficjalnym centrum sztuki, w którym początek wzięło kilka „izmów” w sztuce: impresjonizm, fowizm, kubizm, surrealizm. Dla kilku pokoleń europejskich artystów Paryż był artystyczną Mekką. Nie oznacza to jednak tego, że poza Paryżem nie działo się nic ciekawego. W Barcelonie i Wiedniu urodziła się secesja. Edvard Munch, który nie odniósł sukcesu w Paryżu, zapłodnił ekspresjonistycznym malarstwem wyobraźnię Skandynawów, Niemców i Polaków. Natomiast młodzi włoscy artyści, zaproponowali spalenie muzeów – chodziło im o to, aby Włoch nie traktować, jako skansenu renesansu i baroku – wyznawali kult miasta, maszyny i pędu i nazwali siebie futurystami. Ich idee sztuki znalazły podatny grunt w zrewolucjonizowanej Rosji, do czasu oczywiście. Dwóch obywateli cesarstwa rosyjskiego: Rosjanin Wasilij Kandinskij i Litwin Mikalojus Konstantinas Čiurlionis to niezależni ojcowie współczesnej abstrakcji. Ideę tę rozwinie malując biały kwadrat na białym tle inny obywatel rosyjski Kazimierz Malewicz. No i oczywiście kierując się na nadwiślański grunt, należy jeszcze raz wymienić Čiurlionisa (zmarł w Markach pod Warszawą) i Witkacego, artystów, których drogi twórcze nie mają odpowiedników w sztuce europejskiej.
Czy mamy mniejszą wrażliwość na sztuki plastyczne? Pewne francuskie małżeństwo skrupulatnie zdarło farbę z obrazu Modiglianiego, by płótno wykorzystać do tapicerki. Vincent van Gogh uciekał z rodzinnej Holandii do Francji, ale tam też nie znalazł zrozumienia. Artyści, którzy w porę nie opuścili Związku Radzieckiego, za awangardową postawę lądowali w łagrach lub przed plutonami egzekucyjnymi. Niemcy Hitlera organizowali wystawy „sztuki zdegenerowanej”, publicznie ją niszczyli lub korzystnie sprzedawali.
Wciąż jednak byli ludzie, o wielkiej wrażliwości, którzy tworzyli kolekcje.
Nie tylko bogaci Amerykanie kupowali Picassa, robili to także bogaci Rosjanie, najpoważniejsza kolekcja płócien Matisse’a znajduje się w Rosji.
Polska do wielkich kolekcjonerów sztuki współczesnej nie miała szczęścia. Wcześniej i obecnie. Od roku 1989 państwowe muzea kupiły niewiele i trzeba to jasno powiedzieć: polskie prace będzie można oglądać w muzeach lub zbiorach Niemiec, Danii, Rosji, Anglii, o ile będą tam wystawione, o ile nie zalegną, czekając na lepszy czas w magazynach.
Dwadzieścia lat po odrzuceniu komunizmu, jesteśmy państwem na dorobku, nadrabiamy stracone lata, chcemy upodobnić się do Zachodu, jest już w Polsce benzyna, pełne półki i papier toaletowy. Staliśmy się zapracowani i pragmatyczni – ale na krótki, wymierny dystans. Niewielu może powiedzieć jak Janusz Palikot: – Mam sześć tysięcy albumów o sztuce. I nie chodzi tu oczywiście o ilość książek, lecz o zamanifestowanie duchowych potrzeb, tego, że przeżycie sztuki może stać się sprawą ważną, wielką, intymną.