Na bolesnej spirali
Ból biegnie do mózgu tą samą drogą nerwową co strach. Nic więc dziwnego, że te odczucia idą zwykle w parze. – Ból wywołuje strach. To wynika z jego natury wartownika ostrzegającego przed niebezpieczeństwem. Strach jednak nasila ból. Jeśli szybko nie wyjaśnimy dlaczego coś nas boli, możemy wpaść w błędne koło: im bardziej boli, tym bardziej się boimy, a coraz silniejszy strach znów nasila dolegliwości – wyjaśnia Dorota Kazalska.
Dlatego właśnie i lekarze i psycholodzy zachęcają do szukania pomocy w gabinecie czy szpitalu, gdy coś nagle zaczyna nas boleć. Tam sprawa się wyjaśni. Dowiemy się, o co chodzi i co można zrobić. Wiedza daje poczucie kontroli i zwiększa bezpieczeństwo. Przestajemy się bać i łatwiej znosimy ból. – To bardzo ważne, bo nieopanowany i niewyjaśniony ból tak sprzęga się ze strachem, że może dojść do sytuacji, kiedy już sami nie wiemy, czy nas boli, czy się boimy. I potem lęk będzie się objawiał bólem – mówi Dorota Kazalska. – To często jest źródło niewyjaśnionych bólów, których somatycznej przyczyny nie można znaleźć.
Czy z każdym, najdrobniejszym szarpnięciem lub ukłuciem w ciele biec do lekarza? Bez przesady. Znamy przecież własny organizm. Bóle mięśni po wysiłku fizycznym, pojawiający się z rzadka ból głowy, odzywające się stare kontuzje czy bóle miesiączkowe, które po prosu mamy, można zostawić w spokoju. Ale wszelkie ostre, nieznane dotąd, należałoby wyjaśnić. Trzeba sprawdzać, co kryje się za bólami kręgosłupa czy stawów. Warto jednak nauczyć się też sztuki samouspokajania. Czasem właśnie decyzja: jutro pójdę do lekarza, czy zapisanie się na wizytę już działa łagodząco. Dobrze jest też wiedzieć i zapamiętać, że bólem mogą się objawiać inne emocje. Nie tylko strach. „Kiedy ktoś przychodzi do mnie i oznajmia, że wszystko go boli, wiem, że to nerwica” – mówi mój znajomy rehabilitant. Czasem nie chcemy czegoś poczuć na poziomie psychicznym, np. utraty kogoś lub czegoś, niepokoju, tęsknoty. Bywa, że taki wypierany psychiczny ból wychodzi w ciele. Pojawiają się wędrujące bóle mięśni, kręgosłupa, nawet narządów wewnętrznych. Specjalistami od takich dolegliwości są wszyscy przepracowani, żyjący w przewlekłym stresie, na granicy wypalenia. Wytłumaczenie może być także inne. Osoby znerwicowane, noszące w sobie dużo lęku szybciej i mocniej doznają bólu. Łatwiej wpadają też w spiralę bólu i lęku, co sprawia, że w ocenie innych wyolbrzymiają swoje dolegliwości. Na różne bóle cierpią też osoby w depresji.
Ból jest kobietą
Przez wieki wszystkim wydawało się, że kobiety, które rodzą dzieci muszą być bardziej wytrzymałe na ból od mężczyzn. – „To mit. Mamy niższy próg bólu i gorzej go znosimy niż panowie. Można to tłumaczyć fizjologią, właśnie tym, że rodzimy. Musimy być wrażliwe na sygnały płynące z organizmu, żeby natychmiast wyczuć, że dziecko wybiera się na świat – tłumaczy Anna Łukaszewska. – Ale to nie wyjaśnia wszystkiego. Kobiety, jak się okazuje, inaczej bólu doświadczają i inaczej go przeżywają. Koncentrujemy się na emocjach związanych z nim, np. strachu czy przykrości, i to sprawia, że nasze doznania są silniejsze i bardziej negatywne. Co ciekawe, trudno nam odwrócić uwagę od emocji. Mężczyźni, którym badacze polecili skoncentrować się na doznaniach zmysłowych, a nie na uczuciach towarzyszących bólowi, zrobili to bardzo łatwo i łatwiej znosili bólowe dolegliwości. Kobietom zupełnie się to nie udawało”.
Mało, że silniej ból czujemy, to jeszcze gorzej reagujemy na podawane środki uśmierzające. Trudniej zwalczyć u nas ostry ból, jesteśmy też bardziej oporne na leczenie bólu przewlekłego, takiego jak np. migreny, bóle kręgosłupa czy nowotworowe. U mężczyzn po leczeniu bólu przewlekłego dłużej utrzymują się jego dobroczynne efekty. Kobiety po trzech miesiącach od zakończenia terapii wracają do punktu wyjścia. Najprawdopodobniej głównym oskarżonym są hormony, bo istnieją wyraźne różnice w naszym odczuwaniu bólu i wrażliwości na środki znieczulające w zależności od fazy cyklu menstruacyjnego. – Być może okaże się, że ból u kobiet i mężczyzn powinien być leczony inaczej. Ale na razie stosujemy te same procedury u obu płci – komentuje doktor Anna Łukaszewska.