Tymoteusza Muśkę poznałem w sierpniu 1979 roku, kiedy trafiłem na Plener Twórczy do Brożówki. Muśko wyraźnie się wyróżniał z grupy przeważnie młodych ludzi tam zgromadzonych. Był dużo od nich starszy, poza tym miał kłopoty z mówieniem i chodzeniem. Wydawał z siebie jakieś nieartykułowane dźwięki i żeby go zrozumieć trzeba było się mocno wsłuchiwać w jego mowę. Malował takie dziwne, trochę dziecinne obrazy i rysunki. Potem jeszcze widywałem go w Suwałkach, gdy przyjeżdżałem odwiedzić Marka Sobczaka. Najczęściej na ulicy: Muśko szedł lekko przygarbiony, z teczką z rysunkami pod pachą i nieodłącznym papierosem w palcach. Nikifor Północy zmarł 10 sierpnia 1985 roku w Węgorzewie. O Tymoteuszu Muśce rozmawiam z artystą malarzem i poetą Markiem Sobczakiem.
Sławomir Zygmunt: Tymoteusz Muśko, zwany Nikiforem Północy, to bardzo intrygująca postać. Czy mógłbyś opowiedzieć, kim on był oraz w jakich okolicznościach go poznałeś?
Marek Sobczak: Tymoteusza Muśkę poznałem wczesną wiosną 1977 roku. Miałem czternaście lat, zaczynałem malować farbami olejnymi i zajrzałem do pracowni plastycznej w Wojewódzkim Domu Kultury w Suwałkach. Jedyną osobą był w niej Muśko, siedział za sztalugą i mozolnie malował. Kiedy mnie zauważył, z miejsca wysłał po paczkę „Giewontów” bez filtra. To były papierosy mocne siłą PRL-u. Tak rozpoczęła się nasza znajomość, która trwała przez siedem lat, do momentu mojego wyjazdu na studia plastyczne w Poznaniu. Byłem z Muśką na czterech plenerach, spotykaliśmy się kilka razy w tygodniu na wystawach i w pracowni plastycznej. Nauczyłem się go słuchać, bo żeby zrozumieć Tymoteusza Muśkę, należało się w niego wsłuchać. W czasie drugiej wojny światowej został ranny, miał sparaliżowaną prawą rękę i część twarzy, powłóczył nogą, mówił bełkotliwie. Było w nim dużo bezbronności, ale zarazem chłopskiego uporu i wielkiej radości życia. Kiedy już zaczął malować w Wojewódzkim Domu Kultury, codziennie pokonywał, w jedną stronę, pieszo cztery kilometry z Domu Opieki Społecznej, w którym mieszkał. Na kilkanaście lat stał się częścią suwalskiego krajobrazu. Wciąż widzę jak wolno i z zacięciem się porusza. Przypomina mi postać wędrującego malarza z obrazu van Gogha, gdyby jaskrawe kolory południa Francji zastąpić szarzyzną PRL-u i zamiast kapelusza na głowie malarza umieścić beret, to byłby obraz przedstawiający Muśkę. Vincent van Gogh uchwycił samotność i drogę.
Czy znana jest jego biografia?
Tymoteusz Muśko urodził się w 7 lutego 1917 r. w Monastyrsku w Rosji. Najprawdopodobniej, jego rodzina podczas I wojny światowej otrzymała nakaz wycofywania się z terenów polskich wraz z armią rosyjską. Trzy lata później powrócili do Polski, ojciec Muśki zginął w rewolucyjnej zawierusze. Osiedli we wsi Dubno koło Białegostoku. Muśko skończył pięć klas szkoły podstawowej. W czasie następnej wojny został ranny, opiekowała się nim matka, gdy zmarła, w połowie lat siedemdziesiątych Tymoteusz Muśko trafił do Domu Opieki Społecznej w Suwałkach. Zaczął tam rysować, modelami byli pensjonariusze: schorowani, niechciani, przykuci do wózków, samotni, chorzy psychicznie… W ten sposób powstały prace z dużym ładunkiem ekspresji.