Dla mnie Dzień Kota trwa przez cały rok. W pełni solidaryzuję się z facebookową stroną „Nie mogę spać, bo kot na mnie leży”. Mój Miszka z upodobaniem kładzie swoje prawie siedem kilo kota na moim brzuchu i stawia bierny opór, kiedy próbuję się przewrócić na bok. A do tego mruczy jak tartak. I tak mam szczęście, że to czarny domowy łazik, a nie taki kotek jak na zdjęciu, który może ważyć jedną czwartą tony.
Luty. Miesiąc zakochanych (Walentynki), kotów (Międzynarodowy Dzień Kota) i mój (urodziny). Jako dziecko zimy, Wodnik i Pies życzę sobie kolorów i słońca. I sama sobie robię prezent. Czy ta fotografia Jean-Paula Bordiera nie jest CUDna?
No i zaczął się. Znowu ostrzelany Nowy Rok i koniec końców jest z tego jeden wielki dzień świstaka. Poginęły psy i koty przerażone hałasem, paru osobom coś urwało, zaprószyło, poparzyło. Ktoś znalazł psa, a ktoś inny zrozpaczonego właściciela psa.
Piszę to 20 grudnia o 10.14. Za dwadzieścia cztery godziny będzie wiadomo czy Ziemia potoczy się dalej swoim torem po orbicie wokół słońca, czy może fiknie koziołka.
Czy filiżanka herbaty może uporządkować chaos? Połykana pośpiesznie ekspresowa pewnie nie. Ale chiński rytuał pracochłonnej herbaty lekko, łatwo i przyjemnie wprowadza w świat równowagi i radości, uczy doceniania szczegółów, niuansów i subtelności.