Nie chce mi się pisać. Słowo. Mam jakiś kryzys wiary w sens przekazywania myśli i uczuć za pomocą języka. Świat wydaje mi się taki rozgadany, aż mi szumi w głowie. Chyba potrzebuję pooglądać malarstwo, instalacje plastyczne albo po prostu pójść do lasu, na łąki, gdzieś precz, gdzie nikt i nic nie gada. Łącznie z moją własną kręcącą się w głowie katarynką.
Wrzesień mnie zaskoczył. Moje wakacje bez wakacji minęły nie wiadomo kiedy, zawiało, przygnało chmury, zrobiły się jakieś skandynawskie klimaty spod koła podbiegunowego. Bez słońca życie jest jakieś trudniejsze, łatwiej o czarne myśli, głowę podnoszą lęki o przyszłość.
Tylko skąd ją brać? Z moich doświadczeń wynika, że źródła są trzy. Pierwsze to granitowe przekonanie, że musi się w końcu udać, wynikające z równie granitowej chęci zrealizowania tego, czego bardzo chcemy, co naszym zdaniem ma sens, jednostkowy, ogólny, kosmiczny, co sprawia nam radość, przyjemność i satysfakcję.
"Przyjaciółka mnie poprosiła, więc przyszłam!". Tak powiedziała moja PRZYJACIÓŁKA, kiedy oddawała mi swoje stopy, żebym potrenowała pedicure. Przekwalifikowałam się, dziennikarstwo jest frustrujące intelektualnie i ekonomicznie, więc korzystając z wiedzy nagromadzonej przez lata pisania o urodzie i zdrowiu, zaczęłam się szkolić w kosmetyce.
Polacy zarabiają cztery razy mniej niż pracownicy w "starej Europie", na mitycznym zachodzie. Różni eksperci zastanawiają się dlaczego, między innymi fundacja jednego z najbogatszych ludzi w Polsce. Raport tej fundacji ktoś udostępnił na Facebooku, więc sobie przeczytałam.